sobota, 13 grudnia 2014

Pięćdziesiąt Dwa . ♥





Słysząc słowa rozpłakanej Niny nogi się pode mną ugięły. Bez słowa podbiegłem do pijącego wodę Mariusza.
- Daj mi szybko kluczyki od samochodu!
- Po co ci?
- Nie zadawaj pytań tylko daj!
Wzruszył tylko ramionami i podał mi od razu rzecz, którą w tej chwili tak bardzo potrzebowałem. Rzuciłem się prosto w stronę wyjścia i pośpiesznie biegłem w stronę samochodu. Przemierzając drogę zapewne złapałem pełno pamiątkowych zdjęć z fotoradarów. Nie przejmowałem się nawet tym, że jadę nie swoim samochodem. Teraz liczyła się tylko Tosia i Nina. Po równych 4 godzinach podjeżdżałem pod Rzeszowski szpital. Wbiegłem szybko na górę i widziałem siedzącą pod ścianą płaczącą Ninę i obok Amelię, która również nie była w lepszym stanie.
- Nina, jestem. – Mocno ją przytuliłem i pocałowałem w skroń.
- Dlaczego nasze słoneczko? Dlaczego akurat ona, nie ja?
- Nie możesz tak mówić. Tosia jest silną dziewczynką i wyjdzie z tego, naprawdę misia proszę cię, nie płacz już.
Mocno wtuliłem ją w siebie i sam się rozpłakałem. Widząc wychodzącego lekarza od razu do niego poszedłem.
- Co z nią?
- Nie chce panu dawać złudnych nadziei. Pana córka ma bardzo małe szanse na przeżycie. Przestała już samodzielnie oddychać, nerki również przestały już pracować. Tosia ma ostrą sepsę. Będziemy robić wszystko co w naszej mocy, ale proszę przygotować żonę na najgorsze.
- Ale jak sepsa? Skąd?
- Tosia jest wcześniakiem, który nie ma jeszcze zbyt dobrej odporności i każdą nawet ta najmniejsza bakteria może ją wywołać. Przykro mi.
Bez słowa odszedłem do matki mojej córki i mocno wtuliłem się w jej plecy.
- Kocham cię Nina mimo wszystko pamiętaj. Cokolwiek się wydarzy będę cie kochał.
- Co się dzieje?  - Spojrzała na mnie swoimi przerażonymi oczami, a mi narosła w gardle wielka gula.
- No bo.. Nie wiem jak to powiedzieć.
- Michał. Mam nadzieje, że nie chcesz mi powiedzieć, że..
- Tak skarbie. Lekarze dają bardzo marne szanse na przeżycie, doszło do niewydolności oddechowej i niewydolności nerek. – Przerwałem jej. 
-Proszę cię powiedz tylko ze to jest tylko głupi żart z twojej strony.
- skarbie uwierz mi, że chciałbym aby to był tylko głupi żart. Przykro mi.

****


Rozpłakałam się słysząc od Michała, ze dla naszego słoneczka nie ma już szans. Tyle starania, poświęceń. Zniszczyliśmy z Michałem wszystko co było między nami  i tak nagle coś co nas połączyło ma zniknąć?



****


Po śmierci Tosi wyjechałam do Niemiec z Przemkiem, ponieważ właśnie tam dostał lepiej płatną pracę. Z Michałem od czasu pogrzebu nie miałam kontaktu. Dzwonił i pisał w celu informacji gdzie jestem i w ogl, ale nie odbierałam i nie odpisywałam. Od chłopaków dowiedziałam się, że siedzi cały czas w domu i nie chodzi na treningi, a od Amelki, że wychodzi tylko po alkohol i zamyka się w pokoju. Pewnie myślicie, że jestem wredną suką bo wiedząc co się dzieje z nim, nie wracam do Polski. Próbowałam, ale stojąc na płycie lotniska wybuchałam płaczem i Mateusz zabierał mnie do domu. Przez cały rok chodziłam codziennie na wizyty u specjalistów. Wiedząc w jakim stanie jest Michał czułam się jeszcze gorzej. Wiem, że pewnie i tak nie chce, dlatego że bez słowa uciekłam. Nie powiedziałam mu o niczym, ani się nie pożegnałam, ale nie potrafiłam. On cierpiał, ja cierpiałam. To nie miało szansy.

***

- Siemka ślicznotko. – Usłyszałam głos Mariusza i całej reszty
- Cześć przystojniaki
- Co u ciebie? Rzadko ostatnio dzwonisz - zamartwiał się Zibi
- Próbowałam ostatnio znowu wrócić do was, ale znowu nie mogłam wsiąść do samolotu – po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nie płacz niunia, prosimy cię – usłyszałam głos Krzyśka
- opowiadajcie co u was słychać? Krzysiek, jak Amelia?
- Amelia? Ma coraz bardziej dosyć Kubiaka, ale tak to dobrze, i tak samo jak my tęskni za tobą.
- Ja za wami też bardzo tęsknie. A co z nim?
- Coraz gorzej, chciał odejść trener mu nie pozwolił, kazał mu się wziąć w garść, a ten na następny dzień przyszedł zalany w trupa i trener go wywalił. Wybłagaliśmy go żeby tego nie robił, a my postawimy go na nogi. Nina mamy tydzień na powrót Kubiaka. Błagamy cię wróć i nam pomóż.
- Chłopaki bukuje bilet i lecę do was. Trzymajcie go tam, z dala od trenera. Zadzwonię po was i przyjedziecie po mnie na lotnisko. Kocham was chłopcy buziaczki. Pa
Rozłączyłam się i od razu włączyłam laptopa i bukowałam pierwszy bilet do Polski. Udało mi się i jeszcze tego samego dnia znaleźć wolny lot. Szybko pobiegłam do pokoju i pakowałam wszystkie potrzebne rzeczy.
- Przemek, zawieziesz mnie na lotnisko?
- Co się dzieje?
- Muszę wracać. Michał całkowicie się stoczył, chciał zrezygnować z treningów ale trener mu odmówił. Specjalnie debil się upił i poszedł zalany na trening i trener go wyrzucił. Dostał tydzień na doprowadzenie się do porządku.
- Rozumiem cię. Resztę rzeczy przywiozę ci jak przyjadę. On cię potrzebuje
Przytuliłam go do siebie i ruszyłam zadzwonić do chłopaków.
- Mariuszku samolot mam o 17, myślę że koło 20 powinnam czekać na ciebie na parkingu
- Będziemy czekać.

Z Mariuszem wszystko sobie wytłumaczyliśmy. W tym czasie co poleciał do Pauliny ona go zaszantażowała, że zabierze Arka jeśli do niej nie wróci. Nasze relacje znowu są przyjacielskie. 



Przepraszam !

Zawiadomienie

Zawiadamiam wszystkich, ze wieczorem pojawi się kolejny :)

piątek, 5 grudnia 2014

Informacja

Witam. Pierwsze od czego chciałabym zacząć to czy jest tutaj ktoś jeszcze?
Jeśli tak to chciałabym wam powiedzieć, że postaram się coś dodać jeszcze w tym tyg. niestety ale mam nawał wszystkiego brak czasu i do tego jeszcze brak weny :(
Jeżeli ktoś jest to może jakiegoś kopa w tyłek poda na rozruch tej zastałej weny ?
Z góry dziękuję i bardzo przepraszam. :*

czwartek, 20 listopada 2014

Pięćdziesiąt Jeden . ♥





Postanowiłem Ninie na razie nic nie mówić na temat jego zachowania, już ma wystarczająco dużo zmartwień na głowie, żebym jeszcze ja jej mówił, że coś nie tak jest z jej narzeczonym. Co prawda byłbym w siódmym niebie gdyby się rozstali, ale jeżeli jest z nim szczęśliwa, to nie będę stawał na tej drodze. Cieszę się z tego, że Nina i tak pozwala mi być wystarczająco bardzo blisko siebie.
Spojrzałem na zegarek minęły 4 godziny od czasu ich wyjścia, trochę się zmartwiłem, ale najwidoczniej amelia miała dobry pomysł biorąc ją, bo widocznie tego właśnie potrzebowała. Mogła zostawic małą w domu, żeby całkowicie odpocząć i fizycznie i psychicznie. Jedynie co teraz mi się nie podoba, to, to że Nina tak szybko postanowiła wrócić do pracy.
Przestraszył mnie głośny huk. Spojrzałem na schody i zauważyłem schodzącego po nich Mariusza z walizkom. Bez słowa wyszedł z mieszkania i odjechał. Zdziwiłem się bo przecież nie mamy żadnego wyjazdu, a z Nina chyba aż tak się nie pokłócił żeby od razu miał się wyprowadzić. Wzruszyłem bezradnie ramionami i poszedłem się na jeść po czym schwyciłem torbę i pojechałem na trening, na którym o dziwo nie było pana Wlazł ego.

Nina.

Spacerowałyśmy z Amelką po parku a następnie udałyśmy się do restauracji na jakiś obiad. Antosia na szczęście była bardzo grzeczna i tylko raz obudziła się na porę obiadowa i poszła dalej spać. Z przyjaciółka rozmawiałam o wszystkim. Brakowało mi tego ponieważ dawno nie miałyśmy okazji żeby sobie tak spokojnie porozmawiać o wszystkim i o niczym. Jak zawsze musiała mnie namawiać do moich decyzji tym razem stojąc po stronie Michała. Wiedziałam, ze jak chwile posiedzą razem to od razu każde zmieni zdanie na swój temat. Kolo godziny 17 dostałam wiadomość od Mariusza.
Potrzebuje czasu, wracam do swoich rodziców, jakbyś czegoś potrzebowała to zadzwoń, a od razu przyjadę. Mam nadzieje, że mnie zrozumiesz. Z góry dziękuje i przepraszam.”
- No przecież on jest śmieszny. – Rzuciłam do przyjaciółki
- Kto?
Podałam przyjaciółce telefon, a ta zaczęła się śmiać.
- Dopiero co wrócił od swojej ex żonki i nagle potrzebuje czasu? Podejrzewam, że ona wróciła razem z nim.
- a widziałaś ją na lotnisku?
- nie, ale mogła przylecieć wcześniej, albo później. – Złapałam się za głowę. – że ja się wcześniej nie domyśliłam. Przecież on cały czas w telefonie siedział, przez ostatni tydzień co był u niej nie odzywał się. Skurwiel! – wykrzyknęłam trochę za głośno ponieważ wszystkie oczy w restauracji skierowały się na moją osobę. – Dałam mu dach nad głową i wszystko, a on jeszcze kombinuje. Chodź przejdziemy się powoli w stronę hali może zdążymy na ich trening i porozmawiam z nim.
Jak postanowiłyśmy tak też zrobiłyśmy. Zjadłyśmy do końca swoje zamówienia i ruszyłyśmy w stronę hali. Udało nam się zdarzyć na sam początek. Weszłyśmy na halę i usiadłyśmy na trybunach. Michał od razu nas zauważył i szeroko się uśmiechnął. Spojrzał na trenera a ten kiwnął mu głową. Podbiegł szybko do nas, ucałował mnie w policzek i również uczynił to z Tosią, która chwilę wcześniej się obudziła. Wziął ją na ręce i szybko poszedł się pochwalić kolegą jaką śliczną ma córeczkę. Ten widok mnie trochę wzruszył. Mała jest jego oczkiem w głowie. Wszyscy się nią zachwycali wraz z trenerem. Na hale w tej chwili wszedł Anastasi.
- Witam pani Nino. – zagadał
- Witam trenera.   Co tutaj pana sprowadza w nasze skromne progi?
- Ty kochana i chłopcy. Przyjechałem sprawdzić w jakiej są kondycji, muszę powoli rozglądać się, żeby wiedzieć kogo słusznie wybrać na kadrę, a nie chcę popełnić błędów. A do ciebie to z tą samą propozycją co w zeszłym roku.
- Mnie? przecież mnie i tak bardzo długo nie było.
- Byłaś nie byłaś. Zrobiłaś więcej na odległość niż inni będąc cały czas z nimi. Jesteś naszym skarbem i chyba bym się powiesił gdyby ciebie u nas zabrakło.
Uśmiechnęłam się szeroko. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Omówiliśmy szczegóły, które i tak zostaną do końca podpisane dopiero miesiąc przed rozpoczęciem kadry, ale lepiej wcześniej niż za późno. Michał podbiegł do niego z małą.
- Niech trener zobaczy jaka mi się śliczną córka urodziła.
Anastasi się zaśmiał i spojrzał na nią.
- Śliczna po mamusi, przecież nie po tobie, więc czego tu mi się szczerzysz. – spojrzał na niego i się zaśmiał. – Gratuluje Nino i cieszę się, że w końcu się udało. Rozumiem, że niedługo ślub?
Spuściłam głowę bo nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
- Tak, dokładnie. Oczywiście pan dostanie jako pierwszy zaproszenie. – uśmiechnął się Kubiak a selekcjoner podziękował po czym się pożegnał i poszedł do drugiego trenera. Spojrzałam na Michała, a on tylko się uśmiechnął i poszedł dalej trenować. Poczekałyśmy na niego i zawiózł nas do domu. Nakarmiłam małą, a w tym czasie on odgrzewał przygotowany przez siebie obiad.
- Teraz w piątek wyjeżdżamy na mecz do Łodzi. Chciałabyś z małą przyjechać?
- Pewnie. Wsiądziemy z Amelką w samochód i przyjedziemy.
- Zanim wyjadę, wezmę małą do siebie. Wyśpij się proszę. Spuść jedynie mleko to jej odgrzeje.
- Michał, nawet nie wiesz jaka jestem ci wdzięczna. Tak dużo dla mnie robisz.
- Nie zapominaj, że sama sobie dziecka nie zrobiłaś. Poza tym, zapomniałaś jak bardzo o nie walczyliśmy?
- Pewnie ta walka nas zniszczyła.
- Nie ważne już. – podszedł i zamknął mnie w swoim szczelnym uścisku. W tym czasie mała się przebudziła, ale Amelia nie kazała nam przerywać, więc poszła sama.  Oderwaliśmy się od siebie i przeszliśmy do dalszego jedzenia.
- Nie wiem, czy Cię to interesuje, ale Monika jest w ciąży.
- Znowu zostaniesz ojcem.
- Nie moje dziecko.
- Skąd ta pewność?
- Nie spałem z nią. Z resztą sama mi się wczoraj przyznała, że przez cały ten czas zazdrościła tobie szczęścia, ale sama przez ten czas żyła w związku. Zrobiła to specjalnie. – spuścił głowę. – a ja jak pies wykorzystałem okazję zostawiając cię samą.
- Było minęło. Już prawie o tym zapomniałam.
Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na mnie. posiedzieliśmy trochę i poszliśmy.
- Michał, spać nie mogę.
Od razu przesunął się na bok i podniósł kołdrę do góry. Położyłam się obok niego wtulając się w jego tors. Od razu zasnęłam.
Kolejne dni mijały podobnie, opieka nad dzieckiem, praca. Michał wyjechał na mecz, my miałyśmy również się szykować, ale mała dostała zbyt wysoką gorączkę.
- Amelia, ta temperatura nie chce zejść.
- Próbowałaś wszystkich sposobów?
- Tak. Chodź pojedziemy do szpitala.
Szybko postanowiłyśmy tam pojechać. Temperatura stale wzrastała. Dowiozłyśmy ją na oddział ratunkowy. Lekarz od razu przeszedł do badań, a jego asystentka wypełniała dokumenty.
- Szybko na oddział. Trzeba podać antybiotyki.
- Co z nią.
- Przykro mi..
To co lekarz mi powiedział wbiło mnie w ziemie. Odruchowo wzięłam telefon w ręce i wykręciłam do Kubiaka. Miałam nadzieje, że ma telefon przy sobie. Na moje szczęście odebrał.
- Michał – krztusiłam się łzami. – Tosia.. 





To co ? Kolejny 15?



niedziela, 16 listopada 2014

Pięćdziesiąt . ♥




Przez cały tydzień mijał prawie cały czas tak samo. W tym czasie, gdy Michał był w domu opiekował się małą, a ja w tym czasie mogłam pracować. Michał wychodząc na trening usypiał małą i po cichu wychodząc z domu żegnał się ze mną buziakiem w policzek. Po długo wyczekiwanym tygodniu w końcu wrócił Mariusz. Zupełnie odmieniony.
- Tęskniłam skarbie! – Rzuciłam mu się w ramiona na lotnisku.
- To dobrze. – Odpowiedział sucho i ruszył ze swoją torbą do wyjścia
- Co się stało?
- Jestem zmęczony.
Skinęłam głową na znak, że go rozumiem i w ciszy doszliśmy do samochodu. Schował torbę do bagażnika i usiadł na miejscu pasażera. Po dojechaniu do domu od razu poszedł do sypialni spać. Zrobiłam obiad dla siebie i Michała, po czym nakarmiłam Antosie. Mariusz przez cały dzień chodził rozdrażniony. Wieczorem położył się spać i szybko zasnął pisząc coś po kryjomu w telefonie, ale postanowiłam nie rozdrapywać tematu, aby uniknąć kolejnej kłótni, która mogłaby obudzić śpiącą w łóżeczku obok małą dziewczynkę.
Koło godziny 3 mała postanowiła coś zjeść oznajmiając to głośnym płaczem. Mariusz wstał szybko ubrał się i wyszedł z domu odjeżdżając samochodem. Zaczęłam głośno płakać co chyba usłyszał Michał i bardzo szybko pojawił się w moim pokoju.
- Nina, daj mi ją. W lodówce jest jeszcze mleko, które niedawno odciągałaś, odgrzeje jej i jej dam, a ty się wyśpij. Już dawno jesteś tym wszystkim zmęczona.
- Dziękuję.
Po krótkim czasie znowu udało mi się zasnąć. Przed godziną 6 wrócił Mariusz, zalany w dechę. Nie reagowałam na jego słowne zaczepki udając, że śpię. W pewnym momencie poczułam jego rękę na swojej kobiecości.
- Mariusz idź spać!
- Michałowi potrafisz dać, a mi nie?
Zdecydowanie zabolało. Wstałam i od razu udałam się do sypialni Amelii. Położyłam się obok niej, na co ta od razu przytuliła mnie do siebie. Udało mi się pospać do 11, Michał razem z Amelią potrafili się zgodzić i razem zajmowali się małą, rozmawiając przy tym.
- Ciężka noc? – Zapytał Kubiak
- Zapytaj kolegi z drużyny – powiedziałam i w tej samej chwili zauważyłam sylwetkę skacowanego Wlazłego.
- Cześć wszystkim. – Powiedział cicho i szybko doszedł do szuflady z lekami w celu znalezienia aspiryny.
- Skończyła się – wymruczałam przy robieniu śniadania. Ten złapał się tylko za głowę.- Michał zawieziesz nas do przychodni? Mieliśmy wstawić się na badaniach kontrolnych
- Nie ma problemu
- Ja was zawiozę. Daj mi się tylko umyć.
- Mariusz ma rację. Niech on was zawiezie, spędźcie trochę ze sobą czasu bo dosyć długo się nie widzieliście.
Mariusz poszedł się umyć, a ja w tym czasie nakarmiłam dziewczynkę i ubrałam.
- Dalej jedziemy
Posłusznie ruszyłam za Mariuszem, a on złapał nosidełko z dzieckiem i ruszył w kierunku samochodu.
- Stało się coś?
- Nie
- To co ci jest?
- Nic
- Mariusz, widzę, że nie chcesz mi czegoś powiedzieć
- Kurwa mać Nina, daj mi spokój – wydarł się budząc przy tym dziecko. Spojrzał tylko na nią i pokręcił przecząco głową. Wzięłam małą na ręce i uspokoiłam po czym ponownie zasnęła. – Rozumiem, że gdy paulina przechodziła ten etap ciebie w domu nie było.
- nie.
Widziałam, ze nie ma ochoty na rozmowę więc postanowiłam się przestać odzywać. Siedząc na poczekalni Mariusz siedział cały czas w telefonie głupio się do niego szczerząc.
- Z Paulinką piszesz?
- Z Arkiem
Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam i siedziałam dalej. W końcu lekarz wyczytał moje nazwisko i weszłam do środka. Okazało się, że wszystko jest dobrze, mała prawidłowo przybiera na masie. Na następne badania mieliśmy się wstawić, gdy mała skończy miesiąc. Podziękowałam lekarzowi i pożegnałam się z nim po czym opuściłam gabinet. Powrotna droga minęła w całkowitej ciszy. Amelia zaproponowała spacer do parku więc z chęcią na to przystałam. Zapakowałam małą w wózek i pojechałyśmy, zostawiając chłopaków samych w domu.

Mariusz

Gdy dziewczyny wyszły od razu położyłem się spać. Przez to, że trening mamy dopiero po południu mogę pozwolić sobie na taki luksus. Ciągły płacz dziecka Niny nie dawał mi spać. W dodatku kac, po nocnym wyjeździe do klubu nie chciał mi dać spokoju. Po przebudzeniu się poszedłem się napić. Zastałem na dole leżącego na kanapie Michała oglądającego telewizje. Spojrzałem na niego z pogardą.
- Widzę, że ktoś się tutaj czuje jak u siebie w domu.
- Czuje się tak, bo u siebie jestem więc nie masz prawa mi nic zarzucać.
- Zobaczysz, że Nina wyrzuci cię stąd na zbity pysk razem z tym waszym dzieckiem.
- Nie byłbym tego takie pewny na twoim miejscu.
- Nina zrobi dla mnie wszystko.
- Pamiętaj, że jak skrzywdzisz Ninę, to cie zabiję. Ja już to zrobiłem i doskonale wiem jaki popełniłem błąd. Cierpiała przeze mnie jak cholera i do teraz winie się za to. Wiec człowieku, ciesz się tym, że masz przy sobie taki skarb.
- sumienie cię gryzie?
- od dawna.



Michał.

Dziewczyny wybrały się na spacer, a ja postanowiłem zrobić coś do jedzenia i położyć się i obejrzeć coś w telewizji. Mariusz naburmuszony poszedł spać, więc w domu była cisza. Po dokończeniu posiłku włożyłem wszystko do lodówki, gdy dziewczyny będą głodne, wystarczy, że podgrzeją sobie w mikrofalówce. Swoją porcję zabrałem do salonu. Zjadłem i położyłem się w celu dalszego oglądania filmu. Po godzinie zszedł Mariusz, szukał czegoś w kuchni. W pewnym momencie znowu mnie zaczepił.
- Widzę, że ktoś się tutaj czuje jak u siebie w domu.
- Czuje się tak, bo u siebie jestem więc nie masz prawa mi nic zarzucać.
- Zobaczysz, że Nina wyrzuci cię stąd na zbity pysk razem z tym waszym dzieckiem.
- Nie byłbym tego takie pewny na twoim miejscu.
- Nina zrobi dla mnie wszystko.
- Pamiętaj, że jak skrzywdzisz Ninę, to cie zabiję. Ja już to zrobiłem i doskonale wiem jaki popełniłem błąd. Cierpiała przeze mnie jak cholera i do teraz winie się za to. Wiec człowieku, ciesz się tym, że masz przy sobie taki skarb.
- sumienie cię gryzie?
- od dawna.
Wyszedł trzaskając drzwiami. Nina miała racje. Jest z nim ostatnio cos nie tak, bo nigdy nie widziałem go takiego agresywnego.


Kolejny 15 ?

środa, 12 listopada 2014

Czterdzieści Dziewięć . ♥




Ostatnie słowa rozmazywały mi się pod wpływem łez. Nie mogłem uwierzyć, w to, że ją tak bardzo skrzywdziłem. Byłem zwykłym skurwielem. Co ja gadam? Nadal jestem. Jak ja mogłem ją tak bardzo skrzywdzić? Opuściłem głowę i schowałem twarz w dłoniach dając upust łzą. Gdy w końcu opanowałem emocje zszedłem na dół z listem w ręce. Nina zdążyła się obudzić i spojrzała na mnie. Pokazałem jej tylko kopertę, ona chyba zrozumiała. Usiadłem naprzeciwko niej i spojrzałem na nią swoimi czerwonymi od płaczu oczami.
- Przepraszam cie. Nina skarbie, błagam cię wybacz mi. Zapomnijmy o wszystkim i dajmy sobie kolejną szanse. Ja naprawdę nie chciałem cię krzywdzić. Przerosło mnie to wszystko. Wiem, że nie powinienem do takiej sytuacji dopuścić. Człowiek uczy się na błędach.
- Michał. Ja na razie nie umiem wybrać. Przepraszam. Zaprowadzisz mnie do sypialni?
Bez niczego od razu pomogłem jej wstać i zaprowadziłem ją i położyłem na łóżku. Widziałem, że była już wykończona, a nogi nie wytrzymywały ciężaru. Muszę jakoś spiąć się w sobie i zrobić wszystko by Nina zgodziła się dać mi szanse i naprawić wszystkie swoje błędy. Podczas, gdy Nina zasnęła postanowiłem pojechać na szybkie zakupy. Mariusz jej w niczym nie pomoże, bo zachciało mu się odwiedzić syna. Ale w sumie i lepiej, może przez ten czas uda bardziej mi się do niej zbliżyć. Przykro mi na nią patrzeć, jest taka smutna, w dodatku wykończona przez tą ciąże, strasznie schudła, na twarzy zapadły się już jej oczodoły i widać jej kości policzkowe.
Nawet się nie zorientowałem a już byłem w sklepie, kupiłem wszystko, co potrzebne, i trochę różniejszych produktów, na które może mieć Nina apetyt, i te, które w diecie przepisał jej lekarz. Szybko zrobiłem to, co miałem i szybko ruszyłem do domu, bo niedługo do dziewczyny ma przyjść pielęgniarka podać jej kroplówkę i kilka zastrzyków.
- Słoneczko, wstań, przyszła pielęgniarka. – Powiedziałem jej cicho do uszka, na co ta od razu otwarła swoje zaspane oczka.

Nina

- Jeszcze dwie kroplóweczki i podejrzewam, że zakończymy serię. Myślę, że powinna pani teraz zrobić badania kontrolne ciąży. Ginekolog przepisze pani dodatkowe witaminy.
Przytknęłam jej, Michał stał obok mnie i trzymał mnie za rękę zaś drugą trzymał kroplówkę.
Panie Michale, jeszcze jedna wizyta i wygryzie mnie pan z mojego fachu. – Zaśmiała się do niego, ale on nawet nie zaszczycił jej krótkim uśmiechem. Wpatrywał się tymi ślicznymi, błękitnymi oczami we mnie. W moją osobę. Było w nich tyle miłości.
- Michał chcę spać. – Powiedziałam, gdy odłączał mi kroplówkę
- Śpij dobrze księżniczko – powiedział, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Obudził mnie silny ból w podbrzuszu. Na dworze panował już całkowity mrok. Bóle z każdą chwilą zwiększały się na mocy. W gardle stanęła mi ogromna gula, ale jakimś cudem udało mi się zawołać Michała. Na moje szczęście usłyszał mnie, ponieważ natychmiast zjawił się w moim pokoju.
- Nina krwawisz! – Zawył wchodząc do pokoju. Szybko złapał mnie w ramiona i zaniósł do samochodu. Stwierdził, że po karetkę nie ma, co dzwonić, tu się liczy każda sekunda. Szybko ruszył w stronę szpitala, po czym po zatrzymaniu samochodu zaniósł mnie na izbę przyjęć. Od razu przeniesiono mnie na salę operacyjną. Kubiaka niestety nie chcieli ze mną wpuścić. Na znieczulenie było już za późno, nie zdążyłoby się przyjąć, a w tym czasie dziecko mogło zdążyć umrzeć. Ból był niesamowity, w międzyczasie któraś z pielęgniarek jednak postanowiła się zlitować i dała mi jakieś znieczulenie i morfinę przeciwbólową, co w sumie trochę pomogło. Dziecko zaczęto od razu reanimować, a ja nie wiedziałam, co się dzieje. Po krótkim czasie usłyszałam głośny płacz. Lekarz położył mi ją na sercu i maleństwo od razu się uspokoiło.
- Gratuluje, ma pani śliczną córeczkę.
Rozpłakałam się ze szczęścia i delikatnie się do niej przytuliłam. Mój cud w końcu jest z nami.

Michał


W nocy obudziło mnie wołanie Niny. Szybko pobiegłem do jej pokoju i zauważyłem, że leży skulona na łóżku w krwi. Bez słowa złapałem ją na ręce i biegiem ruszyłem w stronę samochodu. Po przyjeździe do szpitala zabrali ją na salę operacyjną. Nie wiedziałem, co się z nią dzieje. Każdy lekarz bądź pielęgniarka, którzy przechodzili po korytarzu musieli się męczyć z moimi pytaniami. Po jakimś czasie usłyszałem krzyki i hałasy. Zerwałem się na równe nogi i wbiegłem na sale, ale od razu mnie z niej wyrzucono. Nie zdążyłem nic zauważyć. Chodziłem pod salą w tę i z powrotem, myśląc nad tym, co tam może się dziać. Gdy usłyszałem płacz dziecka maleńka łza spłynęła po moim policzku. W tym momencie wyszła jakaś pielęgniarka z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Gratuluję panu, ma pan śliczną i dzielną córeczkę. – Uśmiechnęła się promiennie i właśnie chciała odchodzić, lecz jeszcze ją zatrzymałem
- a co z moją narzeczoną?
- Wszystko dobrze, dzielna z niej dziewczyna, prawie cały zabieg przeszła bez znieczulenia, bo trzeba było bardzo szybko ratować dziecko, niestety nie było czasu na to, aby znieczulenie zaczęło działać.
Złapałem się za głowę. Co ta biedna, krucha mała dziewczynka, moja dziewczynka musiała tam przechodzić? To wszystko moja wina. Mogłem bardziej uważać, mogłem jej nie zostawiać. Nie miałaby problemów z ciążą i byłoby wszystko dobrze. Czekałem, aż przewiozą je na sale i od razu tam poszedłem. Nina była taka spokojna, wykończona, ale miała szeroki uśmiech na twarzy. Przynieśli nasza córeczkę. Była strasznie podobna do mnie tylko oczka miała po mamusi.

Nina

Zostałam już przewieziona na salę, Michał wszedł od razu za mną. Mała przyjechała chwilę później po rutynowych badaniach. Siatkarz od razu zatopił w niej swoje oczka. Była cała jak tata, tylko oczka miała po mnie. Od razu Michał domyśliłby się, że dziecko jest jego. Nie ma w niej nic z Mariusza, w sumie nawet nie ma skąd.
- Antonina. – Powiedział Michał wyrywając mnie tym z zamyślenia.
- Antonina. – Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
Michał poszedł po kawę, a ja w tym czasie postanowiłam zadzwonić do Mariusza. Odebrał przy ostatnim sygnale lekko zadyszany.
- Halo? – Powiedział ostrym tonem
- Cześć słoneczko. Dzwonie ci powiedzieć, że maleństwo jest z nami na świecie. Jestem szczęśliwa. Tęsknie za tobą.
- będę za tydzień w Polsce. Na razie – powiedział, po czym się rozłączył. Nie rozumiałam jego zachowania. Jeszcze przed wyjazdem tyle obiecywał, obiecał, że kupimy dom, tylko po to żeby żyć z dala od Michała, ślub, kolejne dzieci.
- Przyszłam po dane dziecka.
- Antonina Masternak
- Nina.. – Zaczął Kubiak.
- Chcę żeby miała moje nazwisko
- Kubiak niech pani zapisze. – Zwrócił się do pielęgniarki – proszę cię nie rób mi tego.
- I co powiem, gdy znowu odejdziesz? Córeczko masz nazwisko tatusia, bo się deklarował swoją miłością, ale niestety nie była taka silna i odszedł? Zostawisz nas znowu, ja o tym doskonale wiem! Znowu przyjdzie i poświeci pizdą! Znowu zmiękną ci kolana i od nas odejdziesz. Nie ufam ci już.
- Nie mów tak. Wiem, że tak naprawdę nie myślisz.
- Właśnie tak myślę. Kocham Cię, ale uwierz mi, że jednocześnie cię nienawidzę!
- Nina nie rób mi tego. Błagam cię. Tak bardzo mi na Tobie zależy.

- Jestem w stanie wybaczyć ci zdradę, bo mi również na Tobie zależy. Powiem szczerze, że nie chciałabym cię stracić. Ale świadomość i ciche szepty mojej podświadomości w kółko podpowiadających mi o tym, że dotykałeś jej tak samo jak mnie chyba nie dam rady. 


Mam nadzieję, że się podoba. mam wizję na ciąg dalszy, ale jakoś nie wiem, co mam pisać aby wyszło tak jak chcę :) napewno nie będzie kolorowo. :)
Pytanie do was.
Kiedy kończymy ? :)
Kolejny po 15 ? 

niedziela, 9 listopada 2014

Czterdzieści Osiem . ♥




Siedziałam spakowana i gotowa do opuszczenia szpitala. Po dwóch tygodniach męki na szpitalnych łóżkach marzyłam tylko o swoim wygodnym łóżku i ciepłej, odprężającej kąpieli w wannie pełnej wody.
- Chodź zabieram cię do domu – słyszę wesoły głos Michała i po chwili czuję jego delikatne wargi na swoich skroniach. Uśmiecha się do ciebie szeroko i zabiera twoją torbę i pomaga ci wstać. Brzuch jest już trochę większy i boli strasznie kręgosłup. – Chodź ciężarówko
- Tylko nie ciężarówko, dobrze?
- Oj no droczę się tylko z Tobą. – Puszcza oczko. Bezpiecznie odprowadza mnie do samochodu i zamyka za mną drzwi. Całą drogę spogląda na mnie ukradkiem, uśmiechając się pod nosem. Pod domem pomaga mi wysiąść i dojść do domu. Sadza mnie na kanapie, a sam idzie napuścić wody do wanny i dolewa mojego ulubionego lawendowego płynu do kąpieli. Po wszystkim pomaga dość do łazienki, po czym kieruje się do wyjścia.
- Michał?
- Tak? – Cofa się i patrzy z zainteresowaniem.
- Pomóż mi się rozebrać.
Spojrzał na mnie niepewnie.
- Proszę.
Podszedł delikatnie do mnie i pomógł zdjąć ze mnie ciuchy. Oglądał z zainteresowaniem każdy skrawek mojego ciała.
- nie myślałem, że twoje ciało przez ten czas tak bardzo się zmieniło.
Powiedział, po czym przykląkł przed moim nagim ciałem i pocałował mój duży brzuch. Samotna łza gdzieś spłynęła po policzku. Podniósł się i pomógł mi wejść do wanny, po czym ponownie zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Zostań ze mną proszę.
Skinął głową, po czym wyszedł na chwilę i przyszedł z krzesełkiem, które postawił obok. Gładził dłonią moje włosy, co jakiś czas muskając palcem policzek.
- Dziękuje.
W odpowiedzi poczułam ponownie jego wargi na swoich skroniach.
Po dłuższym czasie, pomógł mi wyjść z wanny i ubrać się.
- Rozpakujesz moją torbę? Ja się trochę zdrzemnę?
- Dobrze.
Pomógł mi dojść do kanapy, przykrył kocem, po czym złapał moją torbę i poszedł na górę. Po długimi czasie zmorzył mnie sen.

Perspektywa Michała.
Nina poprosiła mnie, abym rozpakował jej torbę. Poszedłem, więc na górę, do jej pokoju. Skończyłem chować już jej wszystkie rzeczy, zostały tylko jej dokumenty, które chciałem schować do szafki nocnej, ale coś przykuło moją uwagę. Była to niebieska koperta z moim imieniem w prawym dolnym narożniku. Wiem, że nie powinienem, ale niestety moja ciekawość wzięła górę. Otwarłem ją i spojrzałem na teks.

Drogi Michale!!

Jestem tchórzem, wiem o tym doskonale, ale nie potrafię powiedzieć ci tego wprost. Nie winię cię za twój wybór. Wybrałeś ją przeze mnie. Odeszdłeś z mojej winy. Nie umiałam o Ciebie wystarczająco zadbać. Widocznie uznałeś, że znajdzie się taka, która da ci wszystko, to, czego ja nie potrafię, ale wiesz, co? Ona nie pozwoli ci na tak dużo. Będą momenty, że twoje marzenia uzna za śmieszne i każe ci się wziąć do lepszej roboty, że będą jej przeszkadzać twoje ciągłe rozjazdy, aż końcu odejdzie. Nie będzie umiała znosić ciebie ciągle niezadowolonego z powodu przegranego meczu, bądź innych dla ciebie ważnych powodów, ale z czasem ty również zaczniesz odtrącać ją od siebie winiąc, że nie możesz robić tego, co kochasz, że nie potrafi zaakceptować twojego wyboru. Może wtedy zrozumiesz, że nasze problemy były błahe, nigdy nie wyśmiałabym Twoich planów, a nawet pomogłabym ci w ich realizacji i wspierała na każdym kroku w dążeniu do celu. Proszę cię tylko, pamiętaj, że chcę tylko abyś był szczęśliwy. Jeżeli nie możesz być ze mną, to bądź z nią. Masz moje błogosławieństwo. Ale zapamiętaj, że każda dziewczyna, która Cię skrzywdzi jest moim wrogiem i zawsze znajdę sposób, aby się z nią spotkać, po to żeby policzyć się z nią, za każdą przykrość, łzę lub smutek z jej powodu. Chciałabym ci również powiedzieć, że mimo wszystko, co zrobiłeś i to, czego nie zrobiłeś, chcę abyś był obecny w życiu NASZEGO DZIECKA. Tak skarbie, dobrze przeczytałeś, NASZEGO DZIECKA.! Niestety nie zdążyłam ci tego w porę powiedzieć, ani sama w porę o tym nie wiedziałam. To moja wina, nie wiń się za to. Bądź szczęśliwy.

Będę kochać wiecznie.
Twoja Nina.



Trochę krótko, ale to tylko takie wprowadzenie w to co będzie w kolejnym. Teraz mam dwa dni wolne, więc jeśli się postaracie i do jutra znajdę tutaj ok 12 komentarzy pojawi się kolejny dłuższy. Trochę muszę namieszać bo nie byłabym sobą :)

środa, 5 listopada 2014

Czterdzieści Siedem . ♥



Obudziłam się ze strasznym krzykiem. Byłam cała przepocona, a serce biło w zawrotnym tempie. Pierwsze, co zrobiłam to spojrzałam gdzie jestem, a następnie na swój brzuch. Był na swoim miejscu. Michał siedział obok mnie wpatrując się we mnie zdziwiony wzrok.
- Nina, co się stało? – Od razu zerwał się na równe nogi siadając obok mnie i głaszcząc po włosach.
- Miałam straszny sen. – Zaczęłam rozpaczliwie płakać.
- Opowiedz mi go.
- Śniło mi się, że zostawiłeś Monikę, że urodziłam, daliśmy naszemu dziecku na imię Antoś, że Mariusz postanowił zawalczyć o prawa do Arka, oddaliliśmy się od siebie przez to. Któregoś dnia zapytałeś czy do Ciebie wrócę, ale wtedy zaniepokoiło mnie to, że Antoś zbyt długo się nie budzi na jedzenie, podeszłam do niego, a on nie żył. – Wybuchłam histerycznym płaczem, a Michał delikatnie całował mnie po włosach
- Słońce, spokojnie, to tylko zwykły sen. Jest wszystko dobrze.
Cieszyłam się w tej chwili, że Michał jest przy mnie. Dziękowałam Bogu, że to był tylko straszny sen, że nasze dziecko nadal nie pojawiło się na świecie, że żyje.
- Dziękuję ci, że jesteś przy mnie.

- Nie masz, za co mi dziękować. – Powiedział i czule pocałował mnie w usta. Moje serce zabiło mocniej, a żołądek przyjemnie się skurczył. Było to uczucie, którego od dawna nie czułam.

Brakowało mi tego uczucia, brakowało mi całego Michała, nigdy nie chciałam się do tego przyznać nawet sama przed sobą, ale tak naprawdę bardzo za nim tęskniłam. Gdy odsunęliśmy się id siebie zauważyłam stojącego w drzwiach Mariusza z uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam. Ja już pójdę i zostawię was samych - powiedział Michał i szybko wyszedł
- uśmiechasz się. - Powiedział Mariusz siadając obok mnie
- zawsze się uśmiecham
- ale nie tak. Teraz uśmiechasz się szczerze. To jest uśmiech szczęścia. Przez cały nasz związek nie uśmiechałaś się tak. Ale nie przejmuj się tym. Bardzo się cieszę, ze w końcu to zrobiłaś. Rozmawialiśmy cały czas, jak się okazało jednak ma zamiar walczyć o swojego syna i wie również, że do łatwych zadań to nie należy, ponieważ Paulina, gdy się o tym dowiedziała wyleciała z Arkiem do Wielkiej Brytanii. Postanowił zgłosić to na policję, ponieważ podchodzi to pod uprowadzenie. - Jeśli go kochasz to daj mu szansę. - Powiedział, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł. Zostawił mnie sama z całym natłokiem moich myśli. Czy ja go w ogóle jeszcze kocham? Czy ja w ogóle chcę jeszcze z nim być? Czy chcę, żeby to on wychowywał nasze dziecko? Nie jestem do końca przekonana, czy w ogóle dorósł do roli ojca. Pewnie po pierwszej nocy spędzonej z dzieckiem w domu ponownie wyładowałby pomiędzy udami Moniki. Nie wiem. Coraz więcej pytań rodziło się w mojej głowie, ale tez coraz to mniej odpowiedzi.
 - Pani Nino, niech pani położy się spać. Powinna pani odpoczywać, a nie zadręczać się myślami.
- łatwo pani mówić.
- Może chcę pani o tym z kimś porozmawiać?
- Bardzo chętnie. Doktor Kalicka usiadła obok mnie i uważnie słuchała każdego wypowiedzianego przeze mnie słowa, dokładnie analizując.
- Z tego, co pani mówi to pomiędzy panią i panem Mariuszem wciąż jest przyjaźń. Niby żyjecie w związku, ale tak naprawdę, żadne z was nie chcę przekroczyć nadal żadnych granic przyjaźni. - Zaczęła chwilę dogłębnie się zastanawiać. - Ale na pani miejscu już bym wolała ich nie przekraczać tylko dać panu Michałowi szansę. Chociażby do porodu. Nie mówię, że ma pani od razu rzucać się w ramiona, ale chociaż sprawdzić czy zawalczy, czy będzie w stanie wychować wasze dziecko. To jest dla was wielką szansa na stworzenie dziecku prawdziwej kochającej się rodziny. Pani wciąż go kocha, on panią tez. Bardzo często spotykam go śpiącego w nocy na korytarzu przed pani salą. I ani myśli opuścić szpitalny korytarz. Czuwa tutaj nad panią jakby ktoś chciał panią skrzywdzić. Codziennie jest u nas w kantorku i pyta o stan właśnie pani, nie dziecka. Pani. Więc proszę sobie to na spokojnie przemyśleć. Przyjdę za godzinę zmierzyć pani ciśnienie. 
Tak po prostu wyszła. Tak samo jak Mariusz. Tylko, że tym razem myśli było jeszcze więcej.


Trochę późno wiem, ale nie miałam kiedy :(
Następny 14 komentarzy

środa, 29 października 2014

Czterdzieści Sześć . ♥





Stwierdziłam, że dziecko będzie miało na imię Antoś, a nazwisko moje. Po trzech dniach wypuścili nas w końcu do domu. Mariusz odebrał nas ze szpitala. Cieszył się z tego maleństwa jakby było jego, nie Michała. Sam postanowił zawalczyć o to, aby Paulina oddała mu dziecko. Przekraczając próg mieszkania zobaczyłam wszystkich naszych znajomych. Tych nawet niechcianych, ponieważ pojawiła się tam również Paulina. Podeszła do nas z tym swoim głupim uśmieszkiem.
- Mariusz jakoś nie podobne do Ciebie. Musiała cie ta twoja dziewczyna poruchać na bokach. – Zaśmiała się szyderczo
- Proszę Cię nie zaczynaj, dobrze? – Zwrócił się spokojnie Mariusz do jeszcze swojej żony
- Ojejku, przepraszam.
- A z resztą, co ty tutaj robisz?
- Przyszłam z Jochenem. A coś nie pasuje? Zaprosił mnie tutaj
- Jochen, dlaczego?
- Sama się wprosiła?
Udało się nam ją wyprosić i impreza powitalna do końca była bardzo udana. Michał, co prawda wcale nie odchodził od łóżeczka małego, ale jest mu to wybaczalne, ponieważ tak bardzo się staraliśmy o te maleństwo.

Michał nabawił się kontuzji i spędzał całe dnie ze mną i dzieckiem w domu. Nie było mi łatwo, ale siatkarz bardzo cieszył się z możliwości spędzenia z dzieckiem jak najwięcej czasu. Mariuszowi to nie przeszkadzało, z resztą i tak za bardzo był pochłonięty treningami i walką o małego, że w tym czasie zdążyliśmy się od siebie oddalić. Mariusz postanowił wrócić do siebie, do swojego mieszkania. Mi nie było łatwo samej radzić sobie z dzieckiem, bo wiadomo, nie będę z każdym drobnym problemem biegać do Kubiaka.

Pewnego popołudnia siedzieliśmy z Michałem w kuchni i piliśmy herbatę szczerze rozmawiając. Michał zboczył na zupełnie inny temat.
- Nina, widzę, co się dzieje między Tobą, a Mariuszem. Może dasz nam szanse, tą ostatnią. Popełniłem najgorszy błąd w swoim życiu i błagam wybacz mi to. Nie było to celowe z mojej strony. To był impuls. Chwila słabości. Między nami było ciężko, wiem, że akurat wtedy najbardziej potrzebowałaś mojej pomocy, a ja ci jej nie dałem. Ale rozumiałem to. Błagam wróć do mnie.
- Michał proszę odpuść.
- Nina, proszę cię. Nie skreślaj nas przez mój jeden, głupi błąd. Zraniłem Cię, zachowałem się jak dupek, ale obiecuję ci, że naprawię to.
- Czekaj, Antek powinien obudzić się już 10 minut temu na jedzenie.
Podeszłam do łóżeczka, a ciało małego było bezwładne. Zaczęłam nim szybko potrząsać i krzyczeć. Podbiegł do mnie przerażony Michał. Zaczęłam płakać, a on szybko zaczął dzwonić na pogotowie. Przyjechali po niespełna 20 minutach.

- Zgon nastąpił o godzinie 13.24. Przykro mi.



Tak, wiem, krótkie. Ale obiecuję, że w następnym wam to wynagrodzę i może zaskoczę ? 
A więc 15 kom- następny :D
Uwierzcie mi, że warto! :D

poniedziałek, 27 października 2014

Czterdzieści Pięć . ♥


W szpitalu leżałam tydzień i dwa dni. Michał przez cały ten czas nie odpuszczał i całe dnie przesiadywał w szpitalu, jak nie u mnie na Sali to na korytarzu. Z Mariuszem czekała mnie poważna rozmowa, ale niestety w szpitalu nie mieliśmy, kiedy porozmawiać, ponieważ co wszedł do mnie Mariusz zaraz za nim pojawiał się Kubiak.
- Cześć skarbie. – Powiedział uśmiechnięty Mariusz wchodzący do domu, po czym podszedł i pocałował mnie w skroń.
- Cześć myszko. – Powiedział Michał, który wszedł zaraz po Wlazłym i również chciał uczynić ten sam gest, co jego kolega z drużyny.
- Michał daj jej spokój. – Powiedział atakujący, na co przyjmujący zgromił go wzrokiem.
Tak mijał każdy kolejny dzień na podobnych scenach. Święta Wielkanocne spędziliśmy w dziwnym gronie. Przy stole siedzieliśmy wszyscy razem z Kubiakiem, Wlazłym, Przemkiem z dziewczyną oraz Amelią i Krzyśkiem. Krzysiek wszystko Amelii wybaczył i postanowili sobie dać szansę.
- Chciałbym wam na chwilę przeszkodzić. – Powiedział głośno Ignaczak. Wszyscy skierowali swój wzrok na jego osobie. – W ten oto dzień chciałbym, aby każdy z was był świadkiem tego oto zdarzenia, które za chwilę będzie miało miejsca.  – Powiedział, po czym przykląkł na jedno kolano i wysunął w kierunku Weberki czerwone pudełeczko w kształcie róży. W jej oczach zaświeciły się iskierki szczęścia. – Amelio Weber czy oto tutaj w gronie naszych najbliższych zgodzisz się zostać moją żoną? – Spojrzał na nią a ta wesoło zaczęła kiwać głową i wystawiła dłoń, na której palec wsunął Libero pierścionek. Uradowana dziewczyna rzuciła mu się w ramiona i zaczęła piszczeć ze szczęścia. Mariusz widząc tą scenę mocno mnie do siebie przytulił i pocałował czule. Rozwścieczony Michał gwałtownie odsunął krzesło od stołu i poszedł do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami.

Do daty porodu zostały tylko dwa tygodnie. Amelia wciąż ze mną siedziała, Mariusz i Michał wciąż wokół mnie skakali i zaczęli mnie denerwować. Dzień za dniem mijał coraz szybciej, a ja w duszy cieszyłam się, że w końcu mój mały świat wezmę w swoje ramiona.

Dzień porodu.

- Nina na pewno masz wszystko spakowane? Jak Mariusz przyjedzie to nie będzie czasu na latanie i zbieranie wszystkiego po kolei.
- Daj spokój jeszcze nie rodzę- zaśmiałam się do zmartwionej przyjaciółki
- Właśnie! Jeszcze.
- Daj mi spokój idę do łazienki.
Weszłam do łazienki i nawet nie zdążyłam zdjąć spodni, a poczułam, że odchodzą mi wody.
 - Amelia, przynieś mi spodnie dresowe te, które mam uszykowane na fotelu.
- Kurwa, a ty, co? Popuściłaś? – Spojrzała na mnie i zaczęła się śmiać.
- Wody mi odeszły.
- Że co zrobiły? Boże ja dzwonie szybko po Mariusza, Przemka czy po kogokolwiek. – Wybiegła szybko z łazienki a ja w spokoju przebrałam spodnie i złapałam za kluczyki od samochodu.
- Jedziesz?
Szybko pobiegła za mną i całą drogę do samochodu kłóciła się ze mną, że to ona poprowadzi samochód, na co ja się nie zgodziłam, bo cała i zdrowa chciałam dotrzeć do szpitala. Całą drogę przeżywała i dzwoniła do każdego chyba ze swojej listy kontaktów w telefonie żeby każdego poinformować, że jedziemy na porodówkę. Lekarze widząc mnie wysiadającą zza kierownicy złapali się za głowy i przyjechali po mnie z wózkiem inwalidzkim za co jeszcze im się oberwało bo nie jestem ciężko chora żeby jeździć na wózku, w tym czasie gdy jakaś starsza pani będzie potrzebująca.
Usadzili mnie na łóżku i zaczęli badać, okazało się, że mam 9 cm rozwarcia i mocne Skórcze porodowe, których wcale nie czułam. Dostałam znieczulenie i zawieźli mnie prosto na porodówkę, na której po chwili zjawili się chłopacy.
- Kto jest ojcem? – Zapytała pielęgniarka
- JA! – Krzyknęli oboje
- To który? – Zapytała jeszcze raz
- On – powiedział Mariusz wskazując Michała.
Pielęgniarka wyprosiła Mariusza na korytarz, a Michała ubrała w specjalny fartuch. Podszedł do mnie i mocno złapał za rękę. Lekarka cały czas kazała mi przeć.
- Nie widzisz idiotko, że cały czas prę? Żeby ślepota odbierała porody, to jest absurdalne! – Krzyczałam na całą sale, przez co Michał zatykał mi swoją ręką usta. Ból stawał się coraz większy, a Michał szeptał mi cały czas na ucho, że będzie dobrze.
- Spierdalaj i mnie nie wkurwiaj! Gdyby nie chciało ci się zamoczyć nie musiałabym tutaj teraz siedzieć z rozwartymi girami, dziurą w pizdzie i wychodzącym z niej dzieckiem! To wszystko Twoja wina! Więcej już ci kurwa nie dam!
- Proszę krzyczeć dalej pani Nino, dziecko za chwilę będzie z nami.
- Sam sobie debilu krzycz, a nie mnie tutaj denerwujesz! Kuuurwa mać, ała jak to boli. – Krzyczałam a Kubiak zrobił się blady jak ściana – i czego się tu roździwiu boisz? Ja tu się męczę a ty się wielce boisz? – Krzyczałam dalej i po chwili usłyszałam że już i płacz dziecka, które za chwile pojawiło się na mojej klatce piersiowej.
- Była pani bardzo dzielna. Gratuluję ślicznego synka. – Powiedział doktor po czym uśmiechnął się do mnie.
Siedziałam wpatrzona w maleństwo, Michał pocałował mnie w skroń i pogratulował. Pielęgniarka zabrała dziecko do badań a mnie przewieźli na sale. Miałam pół godziny na kąpiel więc szybko wskoczyłam pod prysznic, oczywiście z pomocą położnej. Położyłam się do łóżka i pielęgniarka pozwoliła wejść gościom do mnie. Michał pierwsze co zrobił mocno mnie do siebie przytulił i wziął nasze dziecko na ręce zaraz po tym jak przyniosła je pielęgniarka.


16 = komentarzy kolejny :D


czwartek, 23 października 2014

Czterdzieści Cztery . ♥




Amelia o ciąży dowiedziała się dopiero miesiąc po mistrzostwach, była zdziwiona, ale przy okazji wściekła na Michała. Wspierała mnie przez cały ten czas. Przez kolejne miesiące starałam się unikać jakiegokolwiek kontaktu z Michałem, ale niestety fakt, że mieszkaliśmy w jednym domu i to Monika zamieszkała razem z nim w niczym mi nie pomagało. Wciąż na każdym kroku wchodziła mi w drogę i kończyło się na ostrej wymianie zdań. Nie raz gdybym mogła zabiłabym sukę gołymi rękoma tylko Mariusz zdążył mnie złapać w odpowiednim momencie. Michał oświadczył się Monice zaraz po tym jak Mariusz oświadczył się mi. Do teraz nie wie że dziecko jest jego. Monika wciąż nagaduje go na dziecko, ale Michał wciąż jej odmawia tłumacząc się, że teraz jest odpowiedni moment aby jego kariera zawodowa jeszcze bardziej się rozwinęła.  Amelia wciąż go omijała, żeby tylko nie powiedzieć mu wszystkiego co myśli na jego temat i przy okazji żeby nie wygadać, że to on jest ojcem dziecka.

Stałam w kuchni i gotowałam obiad dla siebie i Mariusza, głaszcząc się przy tym po brzuchu. Zostały już tylko niecałe 3 miesiące i owoc mojej nieudanej miłości z Michałem przyjdzie na świat.
- Nie głaszcz się już tak po tym brzuchu. I tak wyglądasz jak spasiona świnia. – Zaśmiała się Monika chodząca w samej bieliźnie po domu.
- Ubierz się nie jesteś u siebie żeby się tak panoszyć.
- jeszcze nie jestem. Michał ostatnio sam mi zaproponował, że mnie tutaj zamelduje abym mogła tutaj już spokojnie mieszkać. Po za tym zazdrosna jesteś? Boisz się, że Mariusz zrezygnuje z twojego grubego cielska, gdy zobaczy mnie, taką zgrabną? seksowną ?
- Chuja, chyba go skóra na jajach ciśnie. Dom jest zapisany na mnie i bez mojej zgody Ciebie tutaj nie zamelduje. A Mariusz czuje do twojej osoby obrzydzenie. - uśmiechnęłam się złośliwie
- Zazdrościsz nam miłości. Przyznaj się. Zazdrościsz, że ty nie jesteś na moim miejscu.
Zabolało. I to bardzo. Wiedziała jak mnie podejść.
- Posłuchaj mnie szmato. – Stanęłam naprzeciwko niej z nożem skierowanym w jej stronę – powiedz jeszcze słowo, a uzdrowiona będzie dusza twoja, ale jak ci przypierdole to od razu znajdziesz kurwa drogę prosto do bramy i w podskokach będziesz do niej biegła żeby być tylko z dala od tego domu!
- Uważaj dziecino, bo sobie krzywdę zrobisz, jeszcze Mariuszowi się też ciebie odechce i wtedy będziesz płakać.
- Powiem ci, że mało wiesz o swoim „ narzeczonym „ – mówiąc narzeczonym wzięłam te słowo w tak zwanego króliczka – jeszcze niedawno prosił mnie, abym zmieniła zdanie i do niego wróciła.
Oburzyła się i wyszła. Poczułam silny ból w okolicach podbrzusza i zgięłam się aż w pół
- Proszę skarbie jeszcze trochę, nie rób mi tego. Błagam. – Prosiłam przez łzy, w idealnym momencie do domu wbiegł Mariusz i szybko do mnie podbiegł, po czym szybko zawiózł mnie do szpitala.

Perspektywa Mariusza

- Doktorze, co z nią? - zapytałem przerażony
- Dzięki pana nagłej pomocy udało nam się uratować dziecko. Pani Nina z powodu zbyt dużego stresu prawie, co nie poroniła ciąży. Na chwilę obecną stan dziecka jest już stabilny. Kolejne godziny będą decydujące. Na razie daliśmy zastrzyk na podtrzymanie ciąży, jeśli wystąpią komplikacje podejmiemy decyzję o cesarskim cięciu. Będziemy robić wszystko, co będzie w naszej mocy. Może pan do niej wejść.
- Dziękuję bardzo.
Podszedłem pod drzwi i przez szklane okienko w nich spojrzałem na Ninę zalaną łzami i głaszcząca brzuch. Zagotowało się już we mnie. Po cichu wszedłem do Sali i usiadłem obok.
- Jak się czujesz? To przez Monikę prawda? – Nie odpowiedziała tylko pokiwała głową na znak, że mam rację. Rozwścieczony wybiegłem z Sali i ruszyłem w stronę domu. Nie interesowało mnie w tej chwili nic, cisnąłem w podłoge ile fabryka dała. W zakręt pod domem wjechałem z obrotem. Wbiegłem do domu jak poparzony, akurat Michał z Moniką igraszkował w salonie. Miałem to gdzieś, że są nadzy..
- Ty się tu kurwa gździsz z tą ździrą, a Nina walczy kurwa w szpitalu o życie twojego dziecka, bo przez tą dziwkę tutaj o mało, co go kurwa nie straciła! – Krzyczałem jak najęty, Monika narzekała cały czas, że jestem swinią i w ogóle i chowała się pod kocem. Michał słysząc, że to jego dziecko z całej siły zrzucił z siebie Monikę i zaczął się ubierać nie reagując na krzyki swojej partnerki.
- Tak kurwa ! Dobrze słyszałeś! Twojego dziecka !

Perspektywa Michała.
                                                                 
Przyszedłem po treningu i w kuchni zastałem ładnie uszykowany stół i zastałem tam pyszny obiad. Monika była uradowana i szybko zapraszała mnie do stołu. Po obiedzie zachciało się jej małego, co nie, co więc wybraliśmy kanapę, ponieważ zapewniała mnie, że Nina z Mariuszem tak szybko nie wrócą. Mimo, że byłem zmęczony na odczepne postanowiłem się zgodzić. Właśnie Monika siedziała na mnie, gdy do domu wbiegł rozwścieczony Mariusz i zaczął obrażać Monikę, po czym powiedział, że Nina walczy o moje dziecko w szpitalu. Jak moje dziecko? Przecież mówiła, że to dziecko Mariusza, nie moje.  Szybko podniosłem się zrzucając Monikę na podłogę i szybko zacząłem się ubierać. Nie słuchałem nawet tego, co mówi ona do mnie tylko szybko biegłem w stronę drzwi. Mariusz zaproponował, że pojedzie tam razem ze mną. Całą drogę myślałem o tym, że przez tą cholerną wywłokę mogłem stracić moje dziecko. Dziecko, które nosiła w sobie kobieta mojego życia.  Kobieta, którą mimo wszystko cały czas kocham. Pod salą Mariusz mnie poprosił, żebym po dwóch minutach wszedł do środka. Posłuchałem go i z zegarkiem w ręku siedziałem pod drzwiami.

Perspektywa Niny.

Mariusz wrócił, ale jakoś dziwny. Spojrzałam na niego a on na mnie. Chciałam się właśnie odezwać, ale on zdążył mnie wyprzedzić.
- wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz, ale nie pozwolę żeby ta wywłoka niszczyła wam życie. Kocham Cię Nina, ale wiem, że ty wciąż kochasz Michała i nie będziesz w stanie pokochać mnie.
 - Mariusz, przestań.
- Nie przerywaj mi mam dwie minuty. Chcę żebyś była szczęśliwa i nie chcę, stać na jego drodze oraz patrzeć jak sama go od siebie odpychasz. Dziecko zasługuje na szczęśliwą rodzinę, a nie na to, aby ktoś był z kimś z powodu potrzeby bycia z kimś. Powiedziałem Michałowi, że to jego dziecko.- Równo z ostatnim zdaniem otwarły się drzwi, a w nich stanął Michał.
- Mariusz nie miałeś prawa.!
- Właśnie, że miał prawo. Dlaczego od razu nie powiedziałaś mi o tym, że jesteś ze mną w ciąży, że w końcu spodziewasz się naszego dziecka? Nina..  – Ukląkł przy moim łóżku ze łzami w oczach – Kocham cię cały czas jak wariat. Monika za bardzo mi nagadała i głupi uwierzyłem w to, że z Tobą nie mam szans na szczęśliwą rodzinę. Szantażowała mnie cały czas, że jeśli od niej odejdę zniszczy Tobie życie. Robiłem to dla Ciebie.
- Co ten skurwiały frajer tu robi? – Zapytała Amelia, a Mariusz wyszedł razem z nią na korytarz.
- Proszę cię. Wybacz mi i zapomnij o tym co było.
- Mam ci wybaczyć i zapomnieć o tym co mi zrobiłeś? Wybacz, ale nie jestem Jezusem, ani nie mam Alzhaimera. To jest moje dziecko, a ty trzymaj się ode mnie i od niego z daleka!


Kolejny = 13 komentarzy 

środa, 22 października 2014

Czterdzieści Trzy . ♥




Następnego dnia Amelia zawiozła mnie do chłopaków, a sama pojechała do swoich rodziców do Warszawy. Niestety musiałam już wrócić do pracy. Michał próbował ze mną porozmawiać, ale wciąż go unikałam bo wciąż kręciła się koło niego Monika. Z dnia na dzień zaczęłam coraz częściej spędzać czas z Mariuszem. Jak się okazało Paulina zostawiła go i wyjechała z Arkiem do Anglii. Chciałby walczyć o małego, ale w żaden sposób nie jest w stanie wygrać wyłącznych praw do niego ponieważ jest w ciągłych rozjazdach. Po milionach wylanych potach na treningach i meczach chłopakom udało się zdobyć złoto. Byłam z nich bardzo dumna bo mimo, że na każdym z chłopaków odbijały się moje relacje z Michałem udało im się spełnić ich największe marzenie. Stwierdzili, że beze mnie by nie wygrali bo byłam ich największą motywacją i na podium stałam razem z nimi w koszulce Wlazłego z podpisami wszystkich. Na koniec zawiesili na mnie wszystkie medale i śmiali się, że święta się zbliżają bo choinka już jest ubrana. No i oczywiście puchar również trafił na końcu w moje dłonie. Każdy miał w oczach łzy szczęścia. Chyba nadal nie mogli po prostu w to uwierzyć. Uwierzyć w wygraną. Anastasi płakał razem z nimi. Dziękował mi, że mimo problemów prywatnych potrafiłam spiąć tyłek i poprowadzić chłopaków razem z nim do złota. Pod koniec Mariusz podbiegł do mnie mocno złapał mnie w ramiona i wpił się namiętnie w moje usta. Sytuację zauważył Kubiak i rozwścieczony wybiegł z hali.

Kilka dni po Mistrzostwach.

Siedziałam w domu i czekałam na Mariusza. Stwierdził, że musi przyjechać do mnie bo musi mi coś ważnego powiedzieć. Ja również muszę mu coś powiedzieć. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i szybko się zerwałam i zobaczyłam Monikę.
- Puka się jak się nie wchodzi do siebie.
- Jestem u Siebie.
- Chyba jak sobie to namalujesz.
Odeszła bez słowa do Michała, który tylko zgromił mnie wzrokiem. Bolało mnie to, że Michał od razu wrócił do Moniki. Z Mariuszem od czasu pocałunku po rozdaniu medali nie zbliżyliśmy się już do siebie aż tak. Gdy w końcu usłyszałam, że Mariusz już stoi pod drzwiami szybko otwarłam i wpuściłam go do środka.
- Chodź pierw na ogród nie chce, żeby ktoś słyszał. – Powiedziałam i ruszyłam w danym kierunku a on ruszył za mną. – Pozwól, że powiem pierwsza, dobrze? – Spojrzałam na niego a on tylko skinął głową. – Wtedy, gdy byliście tutaj, co przyjechał Michał, pamiętasz? Spałeś ze mną. Na następny dzień miałam wizytę u ginekologa ponieważ zbyt często źle się czułam. Myślałam, że może jakieś powikłania po zabiegu, albo coś podobnego.  – Zacięłam się, a z oczu zaczęły mi lecieć łzy. – Bałam się, że może znowu coś mnie zaatakowało, że może jakiś nowotwór, albo jakiś znowu guz, cokolwiek. Ale to co myślałam, to nic w porównaniu z tym co mi powiedział lekarz.  – Popłakałam się na dobre. – Mariusz, ja jestem w ciąży. – Wybuchłam głośnym płaczem. Mariusz spojrzał na mnie przerażony i od razu przytulił mnie do siebie.
- Nina, ja Ciebie kocham. Pomogę ci wychować, będę wychowywał jak swoje, nie martw się damy radę, nie jesteś sama. – Mówił gładząc mnie po włosach.  Spojrzałam na niego sparaliżowana
- Kochasz mnie?
- To właśnie chciałem ci powiedzieć. Po to właśnie tutaj przyjechałem.
Odsunęłam się od niego kawałek i złapałam się za głowę.
- Mariusz..
- Ja wiem, kochasz nadal Michała, ale ja poczekam. Może kiedyś będziesz w stanie pokochać mnie tak jak jego. Dam ci tyle czasu ile tylko będziesz chciała.
- Dziękuję. – Powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Dasz nam szansę?
- Dam. – Powiedziałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i poszliśmy zrobić coś do jedzenia. W salonie akurat siedział Michał z Moniką. Mariusz spojrzał na niego z pogardą. Postanowiliśmy zrobić rigatoni ponieważ na to właśnie miałam ochotę. Wlazły ze wszystkim mi pomagał, w dosłownym słowa znaczeniu obchodził się ze mną jak z jajkiem. Pilnował żebym się nie uderzyła o nic, nawet jak palec sobie lekko przyskrzyniłam szufladą zaczął panikować i całować mnie po nim żeby tylko przestał.
- Mariusz przecież ja nie jestem chora!
- Tak! Ale jesteś w ciąży!
- Ciąży? – Zapytał osłupiały Michał
- Przesłyszałeś się.
- Tak. Nina jest w ciąży. – Odpowiedział z triumfalnym uśmiechem Mariusz.
- Ale ze mną? – Zapytał zachwycony Kubiak
- Ale że co? Michał, jak z Tobą? – Oburzyła się Monika.

- To dziecko Wlazłego. – Odpowiedziałam i wyszłam pośpiesznie z pomieszczenia, łzy zbyt silnie cisnęły się do oczu.


Kolejny = 13 komentarzy 

piątek, 17 października 2014

Czterdzieści Dwa . ♥





 Po zatrzymaniu się pod kliniką zaczęłam się trochę denerwować. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam na poczekalnie. Siedziałam jak na szpilkach, a czas dłużył mi się niemiłosiernie. W końcu po wyczytaniu mojego nazwiska zerwałam się na równe nogi i ruszyłam do gabinetu. Lekarz wysłuchał mnie i kazał mi się położyć. Zrobił mi najróżniejsze badania. Zrobił mi również cytologię, aby wiedzieć, czy czasem nie zaczynają się pobudzać komórki rakowe.
- A więc powiem szczerze, że jednak moje podejrzenia się sprawdziły.
Zamarłam. Nie słuchałam tego, co dalej do mnie mówi tylko złapałam receptę i wyszłam z gabinetu. W klinicznej aptece wykupiłam zapisane leki i poszłam do samochodu. Położyłam głowę na kierownicy i się rozpłakałam. Po jakimś czasie otarłam mokre policzki od łez i odpaliłam samochód. Pojechałam prosto do domu. Żeby o niczym nie myśleć postanowiłam wszystko wysprzątać. Kiedy sprzątałam pokój po Amelii znalazłam parę jej rzeczy? Schowałam wszystko do jednego pudła i sprzątałam resztę. Łazienka zajęła mi najwięcej czasu, odłożyłam wszystkie kosmetyki na bok i zeszłam na dół. Napisałam Amelii, że zostawiła jeszcze jakieś rzeczy i wsiadłam w samochód. Pojechałam do sklepu meblowego i kupiłam drugą szafkę łazienkową. Zapakowałam ją od razu do samochodu i po powrocie do domu zabrałam się za skręcanie jej. Po ukończeniu wszystkie kosmetyki Kubiaka zapakowałam do niej. Zeszłam na dół i zabrałam się za robienie czegoś do jedzenia. Amelia odpisała mi, że przyjedzie po nie. Ok. przyjedzie to przyjedzie, nie moja sprawa. Gdy jedzenie było prawie gotowe usłyszałam dzwonek do drzwi. Stała w nich Amelia.
- Wejdź.
- Zabiorę swoje rzeczy i nie będę ci przeszkadzać.
- Robie schab zapiekany, zjesz ze mną? Za chwilę będzie gotowy.
- Nie chcę ci się narzucać.
- Nie narzucasz się, to ja proponuje.
- Dobra.
Poszła niepewnym krokiem za mną. Usiadła przy stole naprzeciwko mnie.
- Jak ci się układa z chłopakiem?
- Rozstaliśmy się. Stwierdził, że za bardzo się staram.
- To gdzie teraz mieszkasz?
- Znajoma wynajmuje mi pokój.
- Mela, ale ty tutaj masz swój pokój. Wróć normalnie do domu.
Spuściła głowę i milczała. Po chwili ją jednak podniosła i spojrzała na mnie.
- A jak u Ciebie i u Michała? Macie już wyznaczoną datę ślubu?
Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem i wskazałam na rękę, na której, nie było już żadnego pierścionka.
- Co się stało?
- Wybrał Monikę.
- Że co kurwa zrobił? Czy on sobie cholera jasna jaja jakieś robi? No po prostu śmiechu warte.  Taki zakochany, a tak nagle wielce wrócił do Monisi? Powiedział ci coś chociaż?
- Nie. Zaczął z dnia na dzień coraz bardziej znikać, później już wszyscy wiedzieli, że się spotykają. Michał przez cały czas nie odzywał się do mnie. Mijaliśmy się cały czas, obiady jadał z nią, wszędzie za nami jeździła. Dostałam zdjęcie od chłopaków jak się z nią przytula. Później przyjechali oni, a za nimi Michał, który już na starcie mówił mi, że mnie kocha i mam mu dać szanse.
- No co za frajer. No kurwa mać. Zabije chyba gnoja jak go spotkam. Nie daruję mu tego. Wielce mi się deklarował, że nigdy nie zostawi, że nie pozwoli cię skrzywdzić, a nagle sam co robi? Woli wrócić do jakiejś lafiryndy, która na niego nawet nie zasługuje.?
- Wyżalił się jej nawet, że nie mogę zajść w ciąże
 - Że co on zrobił? Czy on ma naprawdę coś nie tak z tą swoją główką? Chyba muszę mu w niej poukładać trochę bo chłopaczyna chyba na głowę upadła. No, co za gad wstrętny.
Spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać, po czym podeszłam do niej i mocno się przytuliłam.
- Fajnie, że jesteś.

Powiedziałam, po czym pocałowałam ją w policzek. Zjadłyśmy i usiadłyśmy w salonie, trochę musiałyśmy nadrobić, więc od razu za to się zabrałyśmy. Pomogłam przewieźć jej wszystkie rzeczy z powrotem do naszego domu, bardzo się cieszyłam, że znowu wróciła i przynajmniej nie jestem sama. Ale jest jeszcze coś, o czym muszę jej powiedzieć.





Cieszycie się, że Amelia wróciła? Jak myślicie? Co się wydarzy  ? :)

13 kom = następny :)

środa, 8 października 2014

Czterdzieści Jeden . ♥




Usiadłam na krześle w salonie i po prostu patrzyłam w dal. Nie miałam już ochoty płakać. Pewnie nawet nie miałabym już czym. Nie myślałam o niczym, za dużo pojawiłoby się myśli na sekundę. Wyłączyłam się jak komputer w trybie hibernacji. Zdałam sobie sprawę z tego, że poza Mateuszem i chłopakami z kadry nie mam już nikogo. Jeszcze kogoś mam. Mateusz za chwilę sobie kogoś znajdzie, siatkarze za chwilę rozjada się do swoich domów i również o mnie zapomną. Michał już o mnie zapomniał. W sumie ma rację. Po co mu jakiś bezużyteczny wrzód na tyłku. To co bardzo chciałabym mu dać nie jestem w stanie. Nie jestem w stanie spełnić swojego kobiecego obowiązku. Nie jestem w stanie dać mu upragnionego potomstwa. Nie jestem w stanie dać mu prawdziwej rodziny. Nie jestem w stanie dać mu szczęścia.
Postanowiłam się nad sobą nie rozczulać. Michał zasługuje na szczęście i ją nie mam zamiaru stać mu na drodze. 
Poszłam na górę i wszystkie rzeczy Michała przeniosłam do jego pokoju. Na sam koniec postawiłam na szafce zaręczynowy pierścionek i zamknęłam drzwi na klucz, który powiesiłam na specjalnym haczyku na klucze w kuchni. Wszystkie nasze zdjęcia pozbierałam do kartonu i położyłam na szafce w przedpokoju. Decyzja co z nimi zrobić należy do Kubiaka. 
Po wszystkim usiadłam w kuchni z świeżo zaparzona herbatą i po chwili usłyszałam natrętny dzwonek do drzwi. Podniosłam się ociężale i szurając bamboszami po podłodze poszłam otworzyć drzwi. Spojrzałam na gości i bez słowa ruszyłam do kuchni, co również oni uczynili. Wyjęłam 4 kubki i bez słowa zaparzyłam również chłopakom herbatę. Usiadłam przy nich i na nich spojrzałam.
- Po co przyjechaliście?
- Bardzo miłe powitanie z twojej strony, naprawdę.
- Miło was widzieć. - Powiedziałam z ironią. - To po co?·- My się tutaj martwimy, wylewamy tyle potów na treningu żebyśmy mogli tylko do ciebie jak najszybciej przyjechać a tutaj taka wdzięczność. Dziękuję bardzo.- Powiedział urażony Piotrek
- wiemy, że jest ci ciężko, dlatego przyjechaliśmy ci pomóc - powiedział Wlazły
- nie chcemy żebyś w takich złych chwilach była sama. -. Dodał Kurek
- a widzicie, żebym była załamana?
- No właśnie nie. - Powiedział zdziwiony Krzysiek.
-.Michał zasługuje na szczęście i ją nie chcę mu stawać na drodze do niego, bo dobrze wiem, że ją nie jestem w stanie. Więc.. - Przerwał mi szczęk zamka. Zerwałam się szybko i pobiegłam do drzwi
- amelia, wróciłaś? - Zapytałam z nadzieją, ale spotkałam tam kogoś kogo się wcale nie spodziewałam. 
- Co ty tu do jasnej cholery robisz?·- Kocham cię Nina. - Powiedział podchodząc do mnie
- nie bądź śmieszny. Monika już dała ci kosza?·- Nie. Wiem, omotała sobie mnie wokół palca, dałem się podejść jak dziecko. Zrobiłem błąd, ale właśnie po to tutaj jestem, żeby go naprawić. Proszę daj mi szansę.
Pomieszczenie wypełnił mój głośny śmiech. 
-  że co ja mam zrobić?·- Dać mi szansę.
- Powiedz mi czego ty się spodziewałeś? Powiedz  czego ode mnie oczekiwałeś? Że tak nagle tutaj wrócisz i tak z niczego wpadnę w twoje ramiona, powiem co jak bardzo tęskniłam, jak bardzo kocham i że wybaczam ci to, że wtedy, gdy tak naprawdę najbardziej cie potrzebowałam nie było cię bo wolałeś siedzieć w tym czasie pomiędzy udami tej zdziry? - Zapytałam drżącym już głosem, do oczu zaczęły cisnąć się już łzy, a pięści się zacisnęły. Poczułam, że ktoś mnie przytula. Był to Mariusz. 
- Dziku, idź do swojego pokoju, ochłoń, przemyśl czy to wszystko co powiedziałeś jest szczere i daj również zrobić to wszystko Ninie. - Powiedział i pocałował mnie w skroń. 
- Weź te łapska od mojej narzeczonej!
- Nie tym tonem, to po pierwsze, a po drugie, gdy twoją narzeczona - mówiąc to zrobił ala nawias palcami" - była na skraju wyczerpania i potrzebowała ciebie byłeś przy swojej drugiej byłej narzeczonej. - Odgryzł się Mariusz i złapał mnie w pasie i zabrał. 
- Chłopacy chcecie to weźcie materac ze schowka i zapraszam do swojego pokoju lub może Igła was przygarnie. - Powiedziałam do gości i spojrzałam na Mariusza. - Będziesz spał ze mną?·- Pewnie. Chodź. 
Pierw myć poszłam się ja, Michał w między czasie wył pod drzwiami jak pies, ale Wlazły odciągnąć go i za chwilę sam poszedł się myć byśmy tylko mogli jak najszybciej pójść spać. Pierwsze co zrobił po zamknięciu drzwi to zakluczył je.
- Niech się trochę podenerwuje. - Uśmiechnął się i położył się obok mnie. Rozmawialiśmy długo, ale słysząc ze ktoś podchodzi do drzwi umilkliśmy. Wiedzieliśmy ze to Michał i zaczęliśmy skakać po łóżku. Chyba się zdenerwował bo zaczął szarpać klamkę i klnąc głośno.
Nie wiem jak długo wył pod drzwiami, ponieważ szybko pochłonął mnie sen. Rano gdy się obudziłam Mariusz spał we mnie wtulony i cicho pochrapywał. Delikatnie się wysyłałam spis niego, ale wtedy powiedział coś co mnie zainteresowało. Z jego ust wydobyło się rozpaczliwe " Paulinko nie zostawiaj mnie " i poszedł dalej spać. Będę musiała z nim o tym porozmawiać. Poszłam do łazienki, ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni przy stole siedział Michał pochylony nad kubkiem kawy, bawiący się pierścionkiem zaręczynowym, który wczoraj położyłam na szafce obok jego łóżka. 
- Możesz mi powiedzieć co to ma znaczyć? - Zapytał ostro
- on należy do Moniki, w końcu to teraz z nią jesteś. - Odpowiedziałam najnaturalniej jak tylko potrafiłam. 
- Nie wkurwiaj mnie! - Wydarł się przy czym wstając i uderzając zaciśniętą pięścią w stół. Spojrzałam na niego przestraszona, w jego oczach było widać gniew, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
- Rozlałeś kawę. - Powiedziałam i wyszłam. Miałam dzisiaj wizytę u ginekologa ponieważ zaczął mnie przerażać mój ostatni stan. Wsiadłam w samochód i ruszyłam prosto pod klinikę. 



Przepraszam za aż tak długą nieobecność, ale niestety mój harmonogram jest tak naciągnięty, że nie miałam kiedy coś dodać, a rozdziały pisałam na przystankach czekając na autobusy :( Postaram się coś dodać, pisze już na przód żeby tylko już dodać. Jest ktoś tutaj jeszcze?

niedziela, 21 września 2014

Czterdzieści . ♥


Nie powiedziałam nic. Płakałam w silne ramiona brata. Ocknęłam się ścierpnięta. Spojrzałam na brata, który chyba również trochę cierpi. Delikatnie odsunęłam się od niego.
- Połóż się. – Powiedziałam i szłam w stronę łazienki. Spojrzałam na śpiących chłopaków. Muszą się ze mną użerać, bo głupia cipa nie potrafi sobie sama poradzić. Stanęłam przed lustrem i widziałam koszmar. Podpuchnięte oczy, blada twarz, sine usta. Gdyby ktoś mnie nigdy nie widział pewnie pomyślałby, że ćpunka. Przemyłam twarz zimną wodą. Poszłam do swojego łóżka i spojrzałam na telefon. Zero połączeń od Miśka, zero wiadomości. Pewnie już go Monika pociesza. Napisałam tylko do Amelii wiadomość, że tęsknie za nią. Dawno już się do mnie nie odzywała, nie odbierała telefonów i nie reagowała na moje prośby o kontakt. Położyłam się z myślą o niej, ale już miałam trochę dosyć i poszłam się spać.
Rano obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła i ciche „ kurwa”. Podniosłam lekko ociężałą głowę i widziałam przerażonego Kurka rzucającego przepraszające spojrzenie Piotrkowi. Wstałam i bez słowa ruszyłam do chłopaków przytulając ich.
- Przepraszam was. – Powiedziałam cicho i ruszyłam do łazienki
- Nina, krwawisz! – Krzyknął przerażony Kurek i szybko ruszył w moją stronę z ręcznikiem. Spojrzałam na swoją stopę. Rozcięłam sobie podeszwę stopy.
- Daj spokój. Nic mi się nie stanie.  – Powiedziałam i szybko zamknęłam drzwi od łazienki. Obmyłam ranę, twarz i ubrałam się. Zabandażowałam sobie stopę i wyszłam.
- idziecie na śniadanie?
- czekaj na nas.
Wszyscy zeszliśmy na dół. Były śmiechy głośne rozmowy. Gdy zjawiliśmy się w restauracji wszystko ucichło. Chłopacy starali się odciągnąć mój wzrok od siedzącego z Moniką Miśka wpatrujących się czule w swoje oczy. Zrobiło mi się słabo i straciłam grunt pod nogami.

- Obudziła się! – Usłyszałam krzyk Igły.
- Wszystko dobrze? – Widziałam nad sobą Sokala.
- Tak, dobrze wszystko. – Odpowiedziałam cicho.
Kadrowicze skalali z radości, tańczyli taniec nie wiem jaki. Ale kogoś mi brakowało.
- Mariusz, gdzie on jest?  -Zapytałam Wlazłego
- Poszedł na spacer z tym straszydłem.
Wystarczyło mi to. Niestety nie miałam już w nikim oparcia. Mateusz szybko rano musiał uciekać do pracy, Michał woli tą wywłokę, a Amelia? No właśnie. Zero kontaktu.
Przez cały dzień nie odzywałam się do nikogo. Pewien osobnik nawet nie pofatygował się i nie przyszedł.

Całą resztę dnia spędziłam na czytaniu jakiejś książki, którą pożyczyła mi przemiła recepcjonistka. Niektórzy próbowali coś wskórać, ale nie miałam ochoty na kontakt z nikim. Wieczorem przyjechał po mnie Mateusz. Załatwił z trenerem, że wrócę na kolejny mecz. Siatkarze przyszli się pożegnać,
Ponieważ będą bardzo ze mną tęsknić. Płakałam jak dziecko mimo, że to tylko to rozstanie na chwilę. Musiałam psychicznie odpocząć. Podjeżdżając na podjazd w domu było ciemno. Trochę dziwne. Weszłam do środka. Na stoliku była kartka i pęk kluczy.
„ Droga Nino, przepraszam cie, ale nie chcę ci siedzieć na głowie. Wracam do siebie. Amelia”
Zdziwiła mnie ta wiadomość. Postanowiłam od razu wsiąść w samochód i jechać do niej.
Otwarł mi drzwi mówiąc, że Amelia zeszła na dół do sklepu. Podziękowałam grzecznie i zeszłam na dół pod klatkę. Po 20 minutach w końcu zauważyłam zbliżającą się postać.
- Amelia. Dlaczego mi nie powiedziałaś? Zrozumiałabym.
- Przepraszam Cię, jakoś nie było okazji.
- Powodzenia wam życzę.
- Dziękuję.
Bez słowa odeszłam. Nic nie boli tak bardzo jak utrata najbliższej osoby. Amelia dla niego przekreśliła naszą przyjaźń. Już nie jest taka jak kiedyś. Była taka obojętna. Obojętna do mojej osoby. Osoby dla której była jak siostra. Wiedziała o mnie wszystko, była wszystkim a tak po prostu zrównała mnie z ziemią. Nawet tak bardzo nie boli mnie utrata Michała, tak jak utrata jej. Była w sumie kimś więcej dla mnie niż siostra. Nie mogę po prostu uwierzyć, że wybrała jakiegoś faceta niż mnie. Odjechałam płacząc. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio wszystko wali się na mnie jak grom z jasnego nieba. Wchodząc do domu poczułam wibrację telefonu. Myślałam, że Amelia zmieniła zdanie. Zobaczyłam nieznany mi numer. We wiadomości znajdowało się zdjęcie przytulających się ze sobą Moniki i Michała, a pod spodem podpis „ Nie możemy na to patrzeć, przepraszamy Mariusz, Bartek i Piotrek. Kochamy cię mała, niedługo u Ciebie będziemy”. Jak się wali to wali się wszystko! Kurwa mać!



Ostatnio mam jakiegoś doła. koniec sielanki. u mnie nie jest dobrze, tutaj też nie będzie. Przykro mi :)
Zaczyna wena wracać, ale jakaś ZŁA! Myślę, że po 15 komentarzach pojawi się koolejny :*
Przepraszam za aż tak długie opużnienie. możliwe, że jutro lub po jutrze pojawi się kolejny na wadach :)