niedziela, 23 lutego 2014

Jedenaście . ♥


- kurwa Nina czemu mi nie powiedziałaś, że jest wobec Ciebie agresywny. Czemu wszyscy o tym wiedzieliście i mi nic nie powiedzieliście? Przez was mogło się jej coś stać. zabiję go kurwa! - powiedział i podbiegł w stronę swojego samochodu przy czym ją wyrwałam się z objęć Amelki i pobiegłam za nim.
- błagam cię Mateusz nie jedz do niego. Zabierz mnie do siebie. - powiedziałam po czym rozpłakałam się w jego tors wtedy od mnie przytulił i również uronił parę łez .
- nie wyobrażam sobie, że mogłoby cię z nami nie być. Zabiłbym skurwiela!



Po całym zdarzeniu Mateusz zabrał mnie do siebie. Siedzieliśmy akurat w samochodzie, a w tle było słychać tylko radio. Między nami panowała przerażająca cisza. Widziałam, że brat jest pogrążony w myślach i , że to nie jest koniec. Długo nie musiałam czekać.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - spytał cicho delikatnie zerkając kątem oka na mnie, żeby pilnować drogę
- Bałam się. O ciebie. Przemek  jest psychiczny więc różnie by to mogło między wami wyglądać.
- Nie musisz się o nic bać. Będzie dobrze. Już po wszystkim i nie zbliży się już do ciebie. Zaraz pojedziemy to twojego mieszkania go spakować i wymienimy zamki. Przy okazji ciebie też spakujemy i wystawimy mieszkanie na sprzedaż. Nie chcę żebyś tam mieszkała. Dam ci pieniądze i kupimy coś innego, dobrze? - spojrzał na mnie niepewnie, ale w  jego oczach zobaczyłam troskę. Złapałam go za rękę i delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
- Dostałam dobrze płatną pracę, mam dużo pieniędzy na koncie co zarobiłam u Ciebie chcę kupić dom. Albo najlepiej wybudować. Dołożysz mi coś pieniędzy? Obiecuję, że oddam .
- Dla ciebie wszystko . - pocałował mnie delikatnie w skroń i skupił się na drodze.
Po dojechaniu do mojego mieszkania, zauważyłam, że bestii nie ma. Więc poprosiłam Mateusza, żeby wyszedł do jakiegoś sklepu po kartony bo zupełnie nic nie mam. Siedziałam w pokoju i składałam rzeczy i pakowałam do jednego z dziewięciu kartonów, które przywiózł mi Mateusz, ale to za mało więc pojechał po jeszcze więcej. Usłyszałam trzask drzwi, uśmiechnęłam się pod nosem, że mój kochany brat wrócił, ale zdziwiłam się. Stanął przede mną człowiek którego nie chciałam tutaj spotkać.
- Wróć do mnie. Daj nam szansę. Zmienię się obiecuję . Spróbujmy wszystko naprawić. - podszedł do mnie i złapał mnie za rękę
- Daj spokój.
- Proszę. - patrzył mi w oczy. Wiedziałam, że nie mogę ulec.
- Powiedz mi ile razy można próbować? Ile szans można dawać? Ile razy można być tak naiwnym? Ile razy można kogoś ranić? Ile kurwa razy można cierpieć przez jedną osobę.? Ile razy można zaufać komuś na nowo? Ile łez można wylać? No ile kurwa? - wykrzyczałam mu w twarz po czym z całej siły odepchnęłam go od siebie. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego,  na jego oczy a w nich gniew. Podszedł do mnie i szarpnął gwałtownie.  Zakryłam twarz rękoma, osłaniając się przed Jego kolejnym wybuchem złości. Wiedziałam, że jest to nie uniknione. Nagle poczułam ciepło, pieczący ucisk na mojej twarzy. Zdałam sobie sprawę, że to był jego cios. Już kolejny w tym dniu. Zwinęłam się z bólu, dławiąc się szlochem. Warknął na mnie po czym rzucił mnie na podłogę. Przeleciałam przez pokój, potrącając stolik na którym stał wazon. Łapiąc mnie za włosy uderzył moją głową o podłogę. Podnosił ją ponownie i kolejny raz uderzył nią, ale w tym samym czasie drzwi od mieszkania otwarły się i było słychać głośny trzask. Przemek rzucił mnie w kąt i ruszył w stronę gościa. Nie wiem co tam się działo. Poczułam ciepło na swojej głowie. Złapałam delikatnie dłonią te miejsce i zobaczyłam na niej krew. Zaczęłam płakać, słyszałam wokół siebie głośne krzyki i poczułam, że ktoś mnie bierze na ręce. Podniosłam ociężale głowę i zobaczyłam Jego. Strach w jego niebieskich oczach. Po jego policzku spłynęła łza. Uśmiechnęłam się lekko, przynajmniej spróbowałam, ale niestety na mojej twarzy wyszedł tylko grymas bólu. Wyszeptał mi na ucho, że mam się o nic nie martwić i wybiegł ze mną z domu. W oczy rzucił mi się widok bijącego się Mateusza z Przemkiem, ale nie miałam siły, żeby cokolwiek zrobić więc wtuliłam się w tors Michała. Posadził mnie obok na siedzeniu pasażera i przypiął pasami. Nie wiem gdzie jechaliśmy.




Przepraszam was zawaliłam. Ale wena wróciła i postaram się napisać jak najwiecej bede potrafiła i wykorzystam tą wenę dopóki jest, ;*

Dziękuję wam, za taką ilość miłych komentarzy i miłoby było zobaczyć podobną tutaj. pod tym rozdziałem. :* Ale również wam dziękuje za 5000 liczbę wyświetlen. :* Jesteście kochane, ale fajnie by było zobaczyć tutaj chociaż 1/7 z tej liczny komentarzy :*

A no i najważniejsze. Nasz bohater ma dzisiaj urodziny, a więc chciałabym mu życzyć wszystkiego najlepszego, dużo sukcesów, braku kontuzji i wielu innych, przede wszystkim zdrowego dziecka no i wiadomo, że powołania do kadry. :* A wy czego życzycie naszemu Dzikowi? : *





czwartek, 13 lutego 2014

Bardzo ważna informacja.!

Witam was wszystkich. Chciałabym was poinformować, że jeśli do przyszłego tygodnia pod tym postem nie będzie minimum 8 komentarzy blog jest od razu kończony. Daje wam czas do piątku przyszłego tygodnia i teraz jest los w waszych rękach czy w piątek pojawi się zakończenie czy kolejny rozdział. Gdy napisałam notkę o braku weny było ful komentarzy a gdy go dodałam zaledwie trzy, a o wejściach już nie mówię bo na ogół widziałam codziennie około 200 wejść. Przypadek? Nie sądzę. Wiec jesli to czytasz to pofatyguj się i napisz jeden malutki komentarzyk. Pozdrawiam. Sandersikowa