środa, 29 października 2014

Czterdzieści Sześć . ♥





Stwierdziłam, że dziecko będzie miało na imię Antoś, a nazwisko moje. Po trzech dniach wypuścili nas w końcu do domu. Mariusz odebrał nas ze szpitala. Cieszył się z tego maleństwa jakby było jego, nie Michała. Sam postanowił zawalczyć o to, aby Paulina oddała mu dziecko. Przekraczając próg mieszkania zobaczyłam wszystkich naszych znajomych. Tych nawet niechcianych, ponieważ pojawiła się tam również Paulina. Podeszła do nas z tym swoim głupim uśmieszkiem.
- Mariusz jakoś nie podobne do Ciebie. Musiała cie ta twoja dziewczyna poruchać na bokach. – Zaśmiała się szyderczo
- Proszę Cię nie zaczynaj, dobrze? – Zwrócił się spokojnie Mariusz do jeszcze swojej żony
- Ojejku, przepraszam.
- A z resztą, co ty tutaj robisz?
- Przyszłam z Jochenem. A coś nie pasuje? Zaprosił mnie tutaj
- Jochen, dlaczego?
- Sama się wprosiła?
Udało się nam ją wyprosić i impreza powitalna do końca była bardzo udana. Michał, co prawda wcale nie odchodził od łóżeczka małego, ale jest mu to wybaczalne, ponieważ tak bardzo się staraliśmy o te maleństwo.

Michał nabawił się kontuzji i spędzał całe dnie ze mną i dzieckiem w domu. Nie było mi łatwo, ale siatkarz bardzo cieszył się z możliwości spędzenia z dzieckiem jak najwięcej czasu. Mariuszowi to nie przeszkadzało, z resztą i tak za bardzo był pochłonięty treningami i walką o małego, że w tym czasie zdążyliśmy się od siebie oddalić. Mariusz postanowił wrócić do siebie, do swojego mieszkania. Mi nie było łatwo samej radzić sobie z dzieckiem, bo wiadomo, nie będę z każdym drobnym problemem biegać do Kubiaka.

Pewnego popołudnia siedzieliśmy z Michałem w kuchni i piliśmy herbatę szczerze rozmawiając. Michał zboczył na zupełnie inny temat.
- Nina, widzę, co się dzieje między Tobą, a Mariuszem. Może dasz nam szanse, tą ostatnią. Popełniłem najgorszy błąd w swoim życiu i błagam wybacz mi to. Nie było to celowe z mojej strony. To był impuls. Chwila słabości. Między nami było ciężko, wiem, że akurat wtedy najbardziej potrzebowałaś mojej pomocy, a ja ci jej nie dałem. Ale rozumiałem to. Błagam wróć do mnie.
- Michał proszę odpuść.
- Nina, proszę cię. Nie skreślaj nas przez mój jeden, głupi błąd. Zraniłem Cię, zachowałem się jak dupek, ale obiecuję ci, że naprawię to.
- Czekaj, Antek powinien obudzić się już 10 minut temu na jedzenie.
Podeszłam do łóżeczka, a ciało małego było bezwładne. Zaczęłam nim szybko potrząsać i krzyczeć. Podbiegł do mnie przerażony Michał. Zaczęłam płakać, a on szybko zaczął dzwonić na pogotowie. Przyjechali po niespełna 20 minutach.

- Zgon nastąpił o godzinie 13.24. Przykro mi.



Tak, wiem, krótkie. Ale obiecuję, że w następnym wam to wynagrodzę i może zaskoczę ? 
A więc 15 kom- następny :D
Uwierzcie mi, że warto! :D

poniedziałek, 27 października 2014

Czterdzieści Pięć . ♥


W szpitalu leżałam tydzień i dwa dni. Michał przez cały ten czas nie odpuszczał i całe dnie przesiadywał w szpitalu, jak nie u mnie na Sali to na korytarzu. Z Mariuszem czekała mnie poważna rozmowa, ale niestety w szpitalu nie mieliśmy, kiedy porozmawiać, ponieważ co wszedł do mnie Mariusz zaraz za nim pojawiał się Kubiak.
- Cześć skarbie. – Powiedział uśmiechnięty Mariusz wchodzący do domu, po czym podszedł i pocałował mnie w skroń.
- Cześć myszko. – Powiedział Michał, który wszedł zaraz po Wlazłym i również chciał uczynić ten sam gest, co jego kolega z drużyny.
- Michał daj jej spokój. – Powiedział atakujący, na co przyjmujący zgromił go wzrokiem.
Tak mijał każdy kolejny dzień na podobnych scenach. Święta Wielkanocne spędziliśmy w dziwnym gronie. Przy stole siedzieliśmy wszyscy razem z Kubiakiem, Wlazłym, Przemkiem z dziewczyną oraz Amelią i Krzyśkiem. Krzysiek wszystko Amelii wybaczył i postanowili sobie dać szansę.
- Chciałbym wam na chwilę przeszkodzić. – Powiedział głośno Ignaczak. Wszyscy skierowali swój wzrok na jego osobie. – W ten oto dzień chciałbym, aby każdy z was był świadkiem tego oto zdarzenia, które za chwilę będzie miało miejsca.  – Powiedział, po czym przykląkł na jedno kolano i wysunął w kierunku Weberki czerwone pudełeczko w kształcie róży. W jej oczach zaświeciły się iskierki szczęścia. – Amelio Weber czy oto tutaj w gronie naszych najbliższych zgodzisz się zostać moją żoną? – Spojrzał na nią a ta wesoło zaczęła kiwać głową i wystawiła dłoń, na której palec wsunął Libero pierścionek. Uradowana dziewczyna rzuciła mu się w ramiona i zaczęła piszczeć ze szczęścia. Mariusz widząc tą scenę mocno mnie do siebie przytulił i pocałował czule. Rozwścieczony Michał gwałtownie odsunął krzesło od stołu i poszedł do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami.

Do daty porodu zostały tylko dwa tygodnie. Amelia wciąż ze mną siedziała, Mariusz i Michał wciąż wokół mnie skakali i zaczęli mnie denerwować. Dzień za dniem mijał coraz szybciej, a ja w duszy cieszyłam się, że w końcu mój mały świat wezmę w swoje ramiona.

Dzień porodu.

- Nina na pewno masz wszystko spakowane? Jak Mariusz przyjedzie to nie będzie czasu na latanie i zbieranie wszystkiego po kolei.
- Daj spokój jeszcze nie rodzę- zaśmiałam się do zmartwionej przyjaciółki
- Właśnie! Jeszcze.
- Daj mi spokój idę do łazienki.
Weszłam do łazienki i nawet nie zdążyłam zdjąć spodni, a poczułam, że odchodzą mi wody.
 - Amelia, przynieś mi spodnie dresowe te, które mam uszykowane na fotelu.
- Kurwa, a ty, co? Popuściłaś? – Spojrzała na mnie i zaczęła się śmiać.
- Wody mi odeszły.
- Że co zrobiły? Boże ja dzwonie szybko po Mariusza, Przemka czy po kogokolwiek. – Wybiegła szybko z łazienki a ja w spokoju przebrałam spodnie i złapałam za kluczyki od samochodu.
- Jedziesz?
Szybko pobiegła za mną i całą drogę do samochodu kłóciła się ze mną, że to ona poprowadzi samochód, na co ja się nie zgodziłam, bo cała i zdrowa chciałam dotrzeć do szpitala. Całą drogę przeżywała i dzwoniła do każdego chyba ze swojej listy kontaktów w telefonie żeby każdego poinformować, że jedziemy na porodówkę. Lekarze widząc mnie wysiadającą zza kierownicy złapali się za głowy i przyjechali po mnie z wózkiem inwalidzkim za co jeszcze im się oberwało bo nie jestem ciężko chora żeby jeździć na wózku, w tym czasie gdy jakaś starsza pani będzie potrzebująca.
Usadzili mnie na łóżku i zaczęli badać, okazało się, że mam 9 cm rozwarcia i mocne Skórcze porodowe, których wcale nie czułam. Dostałam znieczulenie i zawieźli mnie prosto na porodówkę, na której po chwili zjawili się chłopacy.
- Kto jest ojcem? – Zapytała pielęgniarka
- JA! – Krzyknęli oboje
- To który? – Zapytała jeszcze raz
- On – powiedział Mariusz wskazując Michała.
Pielęgniarka wyprosiła Mariusza na korytarz, a Michała ubrała w specjalny fartuch. Podszedł do mnie i mocno złapał za rękę. Lekarka cały czas kazała mi przeć.
- Nie widzisz idiotko, że cały czas prę? Żeby ślepota odbierała porody, to jest absurdalne! – Krzyczałam na całą sale, przez co Michał zatykał mi swoją ręką usta. Ból stawał się coraz większy, a Michał szeptał mi cały czas na ucho, że będzie dobrze.
- Spierdalaj i mnie nie wkurwiaj! Gdyby nie chciało ci się zamoczyć nie musiałabym tutaj teraz siedzieć z rozwartymi girami, dziurą w pizdzie i wychodzącym z niej dzieckiem! To wszystko Twoja wina! Więcej już ci kurwa nie dam!
- Proszę krzyczeć dalej pani Nino, dziecko za chwilę będzie z nami.
- Sam sobie debilu krzycz, a nie mnie tutaj denerwujesz! Kuuurwa mać, ała jak to boli. – Krzyczałam a Kubiak zrobił się blady jak ściana – i czego się tu roździwiu boisz? Ja tu się męczę a ty się wielce boisz? – Krzyczałam dalej i po chwili usłyszałam że już i płacz dziecka, które za chwile pojawiło się na mojej klatce piersiowej.
- Była pani bardzo dzielna. Gratuluję ślicznego synka. – Powiedział doktor po czym uśmiechnął się do mnie.
Siedziałam wpatrzona w maleństwo, Michał pocałował mnie w skroń i pogratulował. Pielęgniarka zabrała dziecko do badań a mnie przewieźli na sale. Miałam pół godziny na kąpiel więc szybko wskoczyłam pod prysznic, oczywiście z pomocą położnej. Położyłam się do łóżka i pielęgniarka pozwoliła wejść gościom do mnie. Michał pierwsze co zrobił mocno mnie do siebie przytulił i wziął nasze dziecko na ręce zaraz po tym jak przyniosła je pielęgniarka.


16 = komentarzy kolejny :D


czwartek, 23 października 2014

Czterdzieści Cztery . ♥




Amelia o ciąży dowiedziała się dopiero miesiąc po mistrzostwach, była zdziwiona, ale przy okazji wściekła na Michała. Wspierała mnie przez cały ten czas. Przez kolejne miesiące starałam się unikać jakiegokolwiek kontaktu z Michałem, ale niestety fakt, że mieszkaliśmy w jednym domu i to Monika zamieszkała razem z nim w niczym mi nie pomagało. Wciąż na każdym kroku wchodziła mi w drogę i kończyło się na ostrej wymianie zdań. Nie raz gdybym mogła zabiłabym sukę gołymi rękoma tylko Mariusz zdążył mnie złapać w odpowiednim momencie. Michał oświadczył się Monice zaraz po tym jak Mariusz oświadczył się mi. Do teraz nie wie że dziecko jest jego. Monika wciąż nagaduje go na dziecko, ale Michał wciąż jej odmawia tłumacząc się, że teraz jest odpowiedni moment aby jego kariera zawodowa jeszcze bardziej się rozwinęła.  Amelia wciąż go omijała, żeby tylko nie powiedzieć mu wszystkiego co myśli na jego temat i przy okazji żeby nie wygadać, że to on jest ojcem dziecka.

Stałam w kuchni i gotowałam obiad dla siebie i Mariusza, głaszcząc się przy tym po brzuchu. Zostały już tylko niecałe 3 miesiące i owoc mojej nieudanej miłości z Michałem przyjdzie na świat.
- Nie głaszcz się już tak po tym brzuchu. I tak wyglądasz jak spasiona świnia. – Zaśmiała się Monika chodząca w samej bieliźnie po domu.
- Ubierz się nie jesteś u siebie żeby się tak panoszyć.
- jeszcze nie jestem. Michał ostatnio sam mi zaproponował, że mnie tutaj zamelduje abym mogła tutaj już spokojnie mieszkać. Po za tym zazdrosna jesteś? Boisz się, że Mariusz zrezygnuje z twojego grubego cielska, gdy zobaczy mnie, taką zgrabną? seksowną ?
- Chuja, chyba go skóra na jajach ciśnie. Dom jest zapisany na mnie i bez mojej zgody Ciebie tutaj nie zamelduje. A Mariusz czuje do twojej osoby obrzydzenie. - uśmiechnęłam się złośliwie
- Zazdrościsz nam miłości. Przyznaj się. Zazdrościsz, że ty nie jesteś na moim miejscu.
Zabolało. I to bardzo. Wiedziała jak mnie podejść.
- Posłuchaj mnie szmato. – Stanęłam naprzeciwko niej z nożem skierowanym w jej stronę – powiedz jeszcze słowo, a uzdrowiona będzie dusza twoja, ale jak ci przypierdole to od razu znajdziesz kurwa drogę prosto do bramy i w podskokach będziesz do niej biegła żeby być tylko z dala od tego domu!
- Uważaj dziecino, bo sobie krzywdę zrobisz, jeszcze Mariuszowi się też ciebie odechce i wtedy będziesz płakać.
- Powiem ci, że mało wiesz o swoim „ narzeczonym „ – mówiąc narzeczonym wzięłam te słowo w tak zwanego króliczka – jeszcze niedawno prosił mnie, abym zmieniła zdanie i do niego wróciła.
Oburzyła się i wyszła. Poczułam silny ból w okolicach podbrzusza i zgięłam się aż w pół
- Proszę skarbie jeszcze trochę, nie rób mi tego. Błagam. – Prosiłam przez łzy, w idealnym momencie do domu wbiegł Mariusz i szybko do mnie podbiegł, po czym szybko zawiózł mnie do szpitala.

Perspektywa Mariusza

- Doktorze, co z nią? - zapytałem przerażony
- Dzięki pana nagłej pomocy udało nam się uratować dziecko. Pani Nina z powodu zbyt dużego stresu prawie, co nie poroniła ciąży. Na chwilę obecną stan dziecka jest już stabilny. Kolejne godziny będą decydujące. Na razie daliśmy zastrzyk na podtrzymanie ciąży, jeśli wystąpią komplikacje podejmiemy decyzję o cesarskim cięciu. Będziemy robić wszystko, co będzie w naszej mocy. Może pan do niej wejść.
- Dziękuję bardzo.
Podszedłem pod drzwi i przez szklane okienko w nich spojrzałem na Ninę zalaną łzami i głaszcząca brzuch. Zagotowało się już we mnie. Po cichu wszedłem do Sali i usiadłem obok.
- Jak się czujesz? To przez Monikę prawda? – Nie odpowiedziała tylko pokiwała głową na znak, że mam rację. Rozwścieczony wybiegłem z Sali i ruszyłem w stronę domu. Nie interesowało mnie w tej chwili nic, cisnąłem w podłoge ile fabryka dała. W zakręt pod domem wjechałem z obrotem. Wbiegłem do domu jak poparzony, akurat Michał z Moniką igraszkował w salonie. Miałem to gdzieś, że są nadzy..
- Ty się tu kurwa gździsz z tą ździrą, a Nina walczy kurwa w szpitalu o życie twojego dziecka, bo przez tą dziwkę tutaj o mało, co go kurwa nie straciła! – Krzyczałem jak najęty, Monika narzekała cały czas, że jestem swinią i w ogóle i chowała się pod kocem. Michał słysząc, że to jego dziecko z całej siły zrzucił z siebie Monikę i zaczął się ubierać nie reagując na krzyki swojej partnerki.
- Tak kurwa ! Dobrze słyszałeś! Twojego dziecka !

Perspektywa Michała.
                                                                 
Przyszedłem po treningu i w kuchni zastałem ładnie uszykowany stół i zastałem tam pyszny obiad. Monika była uradowana i szybko zapraszała mnie do stołu. Po obiedzie zachciało się jej małego, co nie, co więc wybraliśmy kanapę, ponieważ zapewniała mnie, że Nina z Mariuszem tak szybko nie wrócą. Mimo, że byłem zmęczony na odczepne postanowiłem się zgodzić. Właśnie Monika siedziała na mnie, gdy do domu wbiegł rozwścieczony Mariusz i zaczął obrażać Monikę, po czym powiedział, że Nina walczy o moje dziecko w szpitalu. Jak moje dziecko? Przecież mówiła, że to dziecko Mariusza, nie moje.  Szybko podniosłem się zrzucając Monikę na podłogę i szybko zacząłem się ubierać. Nie słuchałem nawet tego, co mówi ona do mnie tylko szybko biegłem w stronę drzwi. Mariusz zaproponował, że pojedzie tam razem ze mną. Całą drogę myślałem o tym, że przez tą cholerną wywłokę mogłem stracić moje dziecko. Dziecko, które nosiła w sobie kobieta mojego życia.  Kobieta, którą mimo wszystko cały czas kocham. Pod salą Mariusz mnie poprosił, żebym po dwóch minutach wszedł do środka. Posłuchałem go i z zegarkiem w ręku siedziałem pod drzwiami.

Perspektywa Niny.

Mariusz wrócił, ale jakoś dziwny. Spojrzałam na niego a on na mnie. Chciałam się właśnie odezwać, ale on zdążył mnie wyprzedzić.
- wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz, ale nie pozwolę żeby ta wywłoka niszczyła wam życie. Kocham Cię Nina, ale wiem, że ty wciąż kochasz Michała i nie będziesz w stanie pokochać mnie.
 - Mariusz, przestań.
- Nie przerywaj mi mam dwie minuty. Chcę żebyś była szczęśliwa i nie chcę, stać na jego drodze oraz patrzeć jak sama go od siebie odpychasz. Dziecko zasługuje na szczęśliwą rodzinę, a nie na to, aby ktoś był z kimś z powodu potrzeby bycia z kimś. Powiedziałem Michałowi, że to jego dziecko.- Równo z ostatnim zdaniem otwarły się drzwi, a w nich stanął Michał.
- Mariusz nie miałeś prawa.!
- Właśnie, że miał prawo. Dlaczego od razu nie powiedziałaś mi o tym, że jesteś ze mną w ciąży, że w końcu spodziewasz się naszego dziecka? Nina..  – Ukląkł przy moim łóżku ze łzami w oczach – Kocham cię cały czas jak wariat. Monika za bardzo mi nagadała i głupi uwierzyłem w to, że z Tobą nie mam szans na szczęśliwą rodzinę. Szantażowała mnie cały czas, że jeśli od niej odejdę zniszczy Tobie życie. Robiłem to dla Ciebie.
- Co ten skurwiały frajer tu robi? – Zapytała Amelia, a Mariusz wyszedł razem z nią na korytarz.
- Proszę cię. Wybacz mi i zapomnij o tym co było.
- Mam ci wybaczyć i zapomnieć o tym co mi zrobiłeś? Wybacz, ale nie jestem Jezusem, ani nie mam Alzhaimera. To jest moje dziecko, a ty trzymaj się ode mnie i od niego z daleka!


Kolejny = 13 komentarzy 

środa, 22 października 2014

Czterdzieści Trzy . ♥




Następnego dnia Amelia zawiozła mnie do chłopaków, a sama pojechała do swoich rodziców do Warszawy. Niestety musiałam już wrócić do pracy. Michał próbował ze mną porozmawiać, ale wciąż go unikałam bo wciąż kręciła się koło niego Monika. Z dnia na dzień zaczęłam coraz częściej spędzać czas z Mariuszem. Jak się okazało Paulina zostawiła go i wyjechała z Arkiem do Anglii. Chciałby walczyć o małego, ale w żaden sposób nie jest w stanie wygrać wyłącznych praw do niego ponieważ jest w ciągłych rozjazdach. Po milionach wylanych potach na treningach i meczach chłopakom udało się zdobyć złoto. Byłam z nich bardzo dumna bo mimo, że na każdym z chłopaków odbijały się moje relacje z Michałem udało im się spełnić ich największe marzenie. Stwierdzili, że beze mnie by nie wygrali bo byłam ich największą motywacją i na podium stałam razem z nimi w koszulce Wlazłego z podpisami wszystkich. Na koniec zawiesili na mnie wszystkie medale i śmiali się, że święta się zbliżają bo choinka już jest ubrana. No i oczywiście puchar również trafił na końcu w moje dłonie. Każdy miał w oczach łzy szczęścia. Chyba nadal nie mogli po prostu w to uwierzyć. Uwierzyć w wygraną. Anastasi płakał razem z nimi. Dziękował mi, że mimo problemów prywatnych potrafiłam spiąć tyłek i poprowadzić chłopaków razem z nim do złota. Pod koniec Mariusz podbiegł do mnie mocno złapał mnie w ramiona i wpił się namiętnie w moje usta. Sytuację zauważył Kubiak i rozwścieczony wybiegł z hali.

Kilka dni po Mistrzostwach.

Siedziałam w domu i czekałam na Mariusza. Stwierdził, że musi przyjechać do mnie bo musi mi coś ważnego powiedzieć. Ja również muszę mu coś powiedzieć. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i szybko się zerwałam i zobaczyłam Monikę.
- Puka się jak się nie wchodzi do siebie.
- Jestem u Siebie.
- Chyba jak sobie to namalujesz.
Odeszła bez słowa do Michała, który tylko zgromił mnie wzrokiem. Bolało mnie to, że Michał od razu wrócił do Moniki. Z Mariuszem od czasu pocałunku po rozdaniu medali nie zbliżyliśmy się już do siebie aż tak. Gdy w końcu usłyszałam, że Mariusz już stoi pod drzwiami szybko otwarłam i wpuściłam go do środka.
- Chodź pierw na ogród nie chce, żeby ktoś słyszał. – Powiedziałam i ruszyłam w danym kierunku a on ruszył za mną. – Pozwól, że powiem pierwsza, dobrze? – Spojrzałam na niego a on tylko skinął głową. – Wtedy, gdy byliście tutaj, co przyjechał Michał, pamiętasz? Spałeś ze mną. Na następny dzień miałam wizytę u ginekologa ponieważ zbyt często źle się czułam. Myślałam, że może jakieś powikłania po zabiegu, albo coś podobnego.  – Zacięłam się, a z oczu zaczęły mi lecieć łzy. – Bałam się, że może znowu coś mnie zaatakowało, że może jakiś nowotwór, albo jakiś znowu guz, cokolwiek. Ale to co myślałam, to nic w porównaniu z tym co mi powiedział lekarz.  – Popłakałam się na dobre. – Mariusz, ja jestem w ciąży. – Wybuchłam głośnym płaczem. Mariusz spojrzał na mnie przerażony i od razu przytulił mnie do siebie.
- Nina, ja Ciebie kocham. Pomogę ci wychować, będę wychowywał jak swoje, nie martw się damy radę, nie jesteś sama. – Mówił gładząc mnie po włosach.  Spojrzałam na niego sparaliżowana
- Kochasz mnie?
- To właśnie chciałem ci powiedzieć. Po to właśnie tutaj przyjechałem.
Odsunęłam się od niego kawałek i złapałam się za głowę.
- Mariusz..
- Ja wiem, kochasz nadal Michała, ale ja poczekam. Może kiedyś będziesz w stanie pokochać mnie tak jak jego. Dam ci tyle czasu ile tylko będziesz chciała.
- Dziękuję. – Powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Dasz nam szansę?
- Dam. – Powiedziałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i poszliśmy zrobić coś do jedzenia. W salonie akurat siedział Michał z Moniką. Mariusz spojrzał na niego z pogardą. Postanowiliśmy zrobić rigatoni ponieważ na to właśnie miałam ochotę. Wlazły ze wszystkim mi pomagał, w dosłownym słowa znaczeniu obchodził się ze mną jak z jajkiem. Pilnował żebym się nie uderzyła o nic, nawet jak palec sobie lekko przyskrzyniłam szufladą zaczął panikować i całować mnie po nim żeby tylko przestał.
- Mariusz przecież ja nie jestem chora!
- Tak! Ale jesteś w ciąży!
- Ciąży? – Zapytał osłupiały Michał
- Przesłyszałeś się.
- Tak. Nina jest w ciąży. – Odpowiedział z triumfalnym uśmiechem Mariusz.
- Ale ze mną? – Zapytał zachwycony Kubiak
- Ale że co? Michał, jak z Tobą? – Oburzyła się Monika.

- To dziecko Wlazłego. – Odpowiedziałam i wyszłam pośpiesznie z pomieszczenia, łzy zbyt silnie cisnęły się do oczu.


Kolejny = 13 komentarzy 

piątek, 17 października 2014

Czterdzieści Dwa . ♥





 Po zatrzymaniu się pod kliniką zaczęłam się trochę denerwować. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam na poczekalnie. Siedziałam jak na szpilkach, a czas dłużył mi się niemiłosiernie. W końcu po wyczytaniu mojego nazwiska zerwałam się na równe nogi i ruszyłam do gabinetu. Lekarz wysłuchał mnie i kazał mi się położyć. Zrobił mi najróżniejsze badania. Zrobił mi również cytologię, aby wiedzieć, czy czasem nie zaczynają się pobudzać komórki rakowe.
- A więc powiem szczerze, że jednak moje podejrzenia się sprawdziły.
Zamarłam. Nie słuchałam tego, co dalej do mnie mówi tylko złapałam receptę i wyszłam z gabinetu. W klinicznej aptece wykupiłam zapisane leki i poszłam do samochodu. Położyłam głowę na kierownicy i się rozpłakałam. Po jakimś czasie otarłam mokre policzki od łez i odpaliłam samochód. Pojechałam prosto do domu. Żeby o niczym nie myśleć postanowiłam wszystko wysprzątać. Kiedy sprzątałam pokój po Amelii znalazłam parę jej rzeczy? Schowałam wszystko do jednego pudła i sprzątałam resztę. Łazienka zajęła mi najwięcej czasu, odłożyłam wszystkie kosmetyki na bok i zeszłam na dół. Napisałam Amelii, że zostawiła jeszcze jakieś rzeczy i wsiadłam w samochód. Pojechałam do sklepu meblowego i kupiłam drugą szafkę łazienkową. Zapakowałam ją od razu do samochodu i po powrocie do domu zabrałam się za skręcanie jej. Po ukończeniu wszystkie kosmetyki Kubiaka zapakowałam do niej. Zeszłam na dół i zabrałam się za robienie czegoś do jedzenia. Amelia odpisała mi, że przyjedzie po nie. Ok. przyjedzie to przyjedzie, nie moja sprawa. Gdy jedzenie było prawie gotowe usłyszałam dzwonek do drzwi. Stała w nich Amelia.
- Wejdź.
- Zabiorę swoje rzeczy i nie będę ci przeszkadzać.
- Robie schab zapiekany, zjesz ze mną? Za chwilę będzie gotowy.
- Nie chcę ci się narzucać.
- Nie narzucasz się, to ja proponuje.
- Dobra.
Poszła niepewnym krokiem za mną. Usiadła przy stole naprzeciwko mnie.
- Jak ci się układa z chłopakiem?
- Rozstaliśmy się. Stwierdził, że za bardzo się staram.
- To gdzie teraz mieszkasz?
- Znajoma wynajmuje mi pokój.
- Mela, ale ty tutaj masz swój pokój. Wróć normalnie do domu.
Spuściła głowę i milczała. Po chwili ją jednak podniosła i spojrzała na mnie.
- A jak u Ciebie i u Michała? Macie już wyznaczoną datę ślubu?
Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem i wskazałam na rękę, na której, nie było już żadnego pierścionka.
- Co się stało?
- Wybrał Monikę.
- Że co kurwa zrobił? Czy on sobie cholera jasna jaja jakieś robi? No po prostu śmiechu warte.  Taki zakochany, a tak nagle wielce wrócił do Monisi? Powiedział ci coś chociaż?
- Nie. Zaczął z dnia na dzień coraz bardziej znikać, później już wszyscy wiedzieli, że się spotykają. Michał przez cały czas nie odzywał się do mnie. Mijaliśmy się cały czas, obiady jadał z nią, wszędzie za nami jeździła. Dostałam zdjęcie od chłopaków jak się z nią przytula. Później przyjechali oni, a za nimi Michał, który już na starcie mówił mi, że mnie kocha i mam mu dać szanse.
- No co za frajer. No kurwa mać. Zabije chyba gnoja jak go spotkam. Nie daruję mu tego. Wielce mi się deklarował, że nigdy nie zostawi, że nie pozwoli cię skrzywdzić, a nagle sam co robi? Woli wrócić do jakiejś lafiryndy, która na niego nawet nie zasługuje.?
- Wyżalił się jej nawet, że nie mogę zajść w ciąże
 - Że co on zrobił? Czy on ma naprawdę coś nie tak z tą swoją główką? Chyba muszę mu w niej poukładać trochę bo chłopaczyna chyba na głowę upadła. No, co za gad wstrętny.
Spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać, po czym podeszłam do niej i mocno się przytuliłam.
- Fajnie, że jesteś.

Powiedziałam, po czym pocałowałam ją w policzek. Zjadłyśmy i usiadłyśmy w salonie, trochę musiałyśmy nadrobić, więc od razu za to się zabrałyśmy. Pomogłam przewieźć jej wszystkie rzeczy z powrotem do naszego domu, bardzo się cieszyłam, że znowu wróciła i przynajmniej nie jestem sama. Ale jest jeszcze coś, o czym muszę jej powiedzieć.





Cieszycie się, że Amelia wróciła? Jak myślicie? Co się wydarzy  ? :)

13 kom = następny :)

środa, 8 października 2014

Czterdzieści Jeden . ♥




Usiadłam na krześle w salonie i po prostu patrzyłam w dal. Nie miałam już ochoty płakać. Pewnie nawet nie miałabym już czym. Nie myślałam o niczym, za dużo pojawiłoby się myśli na sekundę. Wyłączyłam się jak komputer w trybie hibernacji. Zdałam sobie sprawę z tego, że poza Mateuszem i chłopakami z kadry nie mam już nikogo. Jeszcze kogoś mam. Mateusz za chwilę sobie kogoś znajdzie, siatkarze za chwilę rozjada się do swoich domów i również o mnie zapomną. Michał już o mnie zapomniał. W sumie ma rację. Po co mu jakiś bezużyteczny wrzód na tyłku. To co bardzo chciałabym mu dać nie jestem w stanie. Nie jestem w stanie spełnić swojego kobiecego obowiązku. Nie jestem w stanie dać mu upragnionego potomstwa. Nie jestem w stanie dać mu prawdziwej rodziny. Nie jestem w stanie dać mu szczęścia.
Postanowiłam się nad sobą nie rozczulać. Michał zasługuje na szczęście i ją nie mam zamiaru stać mu na drodze. 
Poszłam na górę i wszystkie rzeczy Michała przeniosłam do jego pokoju. Na sam koniec postawiłam na szafce zaręczynowy pierścionek i zamknęłam drzwi na klucz, który powiesiłam na specjalnym haczyku na klucze w kuchni. Wszystkie nasze zdjęcia pozbierałam do kartonu i położyłam na szafce w przedpokoju. Decyzja co z nimi zrobić należy do Kubiaka. 
Po wszystkim usiadłam w kuchni z świeżo zaparzona herbatą i po chwili usłyszałam natrętny dzwonek do drzwi. Podniosłam się ociężale i szurając bamboszami po podłodze poszłam otworzyć drzwi. Spojrzałam na gości i bez słowa ruszyłam do kuchni, co również oni uczynili. Wyjęłam 4 kubki i bez słowa zaparzyłam również chłopakom herbatę. Usiadłam przy nich i na nich spojrzałam.
- Po co przyjechaliście?
- Bardzo miłe powitanie z twojej strony, naprawdę.
- Miło was widzieć. - Powiedziałam z ironią. - To po co?·- My się tutaj martwimy, wylewamy tyle potów na treningu żebyśmy mogli tylko do ciebie jak najszybciej przyjechać a tutaj taka wdzięczność. Dziękuję bardzo.- Powiedział urażony Piotrek
- wiemy, że jest ci ciężko, dlatego przyjechaliśmy ci pomóc - powiedział Wlazły
- nie chcemy żebyś w takich złych chwilach była sama. -. Dodał Kurek
- a widzicie, żebym była załamana?
- No właśnie nie. - Powiedział zdziwiony Krzysiek.
-.Michał zasługuje na szczęście i ją nie chcę mu stawać na drodze do niego, bo dobrze wiem, że ją nie jestem w stanie. Więc.. - Przerwał mi szczęk zamka. Zerwałam się szybko i pobiegłam do drzwi
- amelia, wróciłaś? - Zapytałam z nadzieją, ale spotkałam tam kogoś kogo się wcale nie spodziewałam. 
- Co ty tu do jasnej cholery robisz?·- Kocham cię Nina. - Powiedział podchodząc do mnie
- nie bądź śmieszny. Monika już dała ci kosza?·- Nie. Wiem, omotała sobie mnie wokół palca, dałem się podejść jak dziecko. Zrobiłem błąd, ale właśnie po to tutaj jestem, żeby go naprawić. Proszę daj mi szansę.
Pomieszczenie wypełnił mój głośny śmiech. 
-  że co ja mam zrobić?·- Dać mi szansę.
- Powiedz mi czego ty się spodziewałeś? Powiedz  czego ode mnie oczekiwałeś? Że tak nagle tutaj wrócisz i tak z niczego wpadnę w twoje ramiona, powiem co jak bardzo tęskniłam, jak bardzo kocham i że wybaczam ci to, że wtedy, gdy tak naprawdę najbardziej cie potrzebowałam nie było cię bo wolałeś siedzieć w tym czasie pomiędzy udami tej zdziry? - Zapytałam drżącym już głosem, do oczu zaczęły cisnąć się już łzy, a pięści się zacisnęły. Poczułam, że ktoś mnie przytula. Był to Mariusz. 
- Dziku, idź do swojego pokoju, ochłoń, przemyśl czy to wszystko co powiedziałeś jest szczere i daj również zrobić to wszystko Ninie. - Powiedział i pocałował mnie w skroń. 
- Weź te łapska od mojej narzeczonej!
- Nie tym tonem, to po pierwsze, a po drugie, gdy twoją narzeczona - mówiąc to zrobił ala nawias palcami" - była na skraju wyczerpania i potrzebowała ciebie byłeś przy swojej drugiej byłej narzeczonej. - Odgryzł się Mariusz i złapał mnie w pasie i zabrał. 
- Chłopacy chcecie to weźcie materac ze schowka i zapraszam do swojego pokoju lub może Igła was przygarnie. - Powiedziałam do gości i spojrzałam na Mariusza. - Będziesz spał ze mną?·- Pewnie. Chodź. 
Pierw myć poszłam się ja, Michał w między czasie wył pod drzwiami jak pies, ale Wlazły odciągnąć go i za chwilę sam poszedł się myć byśmy tylko mogli jak najszybciej pójść spać. Pierwsze co zrobił po zamknięciu drzwi to zakluczył je.
- Niech się trochę podenerwuje. - Uśmiechnął się i położył się obok mnie. Rozmawialiśmy długo, ale słysząc ze ktoś podchodzi do drzwi umilkliśmy. Wiedzieliśmy ze to Michał i zaczęliśmy skakać po łóżku. Chyba się zdenerwował bo zaczął szarpać klamkę i klnąc głośno.
Nie wiem jak długo wył pod drzwiami, ponieważ szybko pochłonął mnie sen. Rano gdy się obudziłam Mariusz spał we mnie wtulony i cicho pochrapywał. Delikatnie się wysyłałam spis niego, ale wtedy powiedział coś co mnie zainteresowało. Z jego ust wydobyło się rozpaczliwe " Paulinko nie zostawiaj mnie " i poszedł dalej spać. Będę musiała z nim o tym porozmawiać. Poszłam do łazienki, ubrałam się i zeszłam na dół. W kuchni przy stole siedział Michał pochylony nad kubkiem kawy, bawiący się pierścionkiem zaręczynowym, który wczoraj położyłam na szafce obok jego łóżka. 
- Możesz mi powiedzieć co to ma znaczyć? - Zapytał ostro
- on należy do Moniki, w końcu to teraz z nią jesteś. - Odpowiedziałam najnaturalniej jak tylko potrafiłam. 
- Nie wkurwiaj mnie! - Wydarł się przy czym wstając i uderzając zaciśniętą pięścią w stół. Spojrzałam na niego przestraszona, w jego oczach było widać gniew, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
- Rozlałeś kawę. - Powiedziałam i wyszłam. Miałam dzisiaj wizytę u ginekologa ponieważ zaczął mnie przerażać mój ostatni stan. Wsiadłam w samochód i ruszyłam prosto pod klinikę. 



Przepraszam za aż tak długą nieobecność, ale niestety mój harmonogram jest tak naciągnięty, że nie miałam kiedy coś dodać, a rozdziały pisałam na przystankach czekając na autobusy :( Postaram się coś dodać, pisze już na przód żeby tylko już dodać. Jest ktoś tutaj jeszcze?