niedziela, 12 lipca 2015

Pięćdziesiąt Pięć . ♥

Jakiś czas później.
- Misiek ja już mam dosyć! – Mruczałam wchodząc po raz kolejny na 4 piętro z kolejnym kartonem.
- Skarbie to już prawie koniec. Wyobraź sobie, że za chwilę będziesz miała ciszę i spokój – zaśmiał się idąc za mną.
- Przestańcie już mruczeć. To cholerstwo jest ciężkie. – Mruczał niezadowolony Mateusz.
- Oj no ja wiem, że jesteś zły. – Zaśmiał się żartobliwie Kubiak.
- Dziwisz mi się? – Zapytał rzucając się na kanapę w naszym nowym salonie.
- No w sumie nie. Też chyba byłbym zły. Nie dosyć, że ci ją zabrałem to jeszcze ukradłem daleko od Ciebie.
- Jakie daleko? Nie zapominaj, że to Mateusz uciekł do Niemiec. – Wytknęłam bratu język.
Nasze życie z dnia na dzień ulegało zmianom. Oboje robiliśmy wszystko, aby zawalczyć w końcu o to co udało się nam naprawić. Wyprowadziliśmy się, zamieszkaliśmy ponownie razem. Wszystko to przy naszych charakterach graniczyło cudem. Każda rozmowa dotycząca tego kończyła się ogromną kłótnią. Nawet przy samym wyborze miasta oraz głupiego wystroju łazienki potrafiliśmy obrzucać się wyzwiskami i różnymi krzykami, które kończyły się nawet trzaśnięciem drzwiami frontowymi, ale chyba nawet to się opłaciło. Daliśmy radę, teraz możemy cieszyć się dobrze podjętą decyzja. Nasi przyjaciele dzielnie z nami wytrwali przysłuchując się tylko i wybierając za nas niektóre rzeczy. Mateusz początkowo słysząc nasz pomysł wpadł w szał ale po chwili przytulając się do mnie życzył nam szczęścia i powodzenia.

24 grudnia 2015 rok.

- Michał cholera jasna spóźnimy się. Pośpiesz się w końcu! – Wrzeszczałam z korytarza czekając na niego.
- ale gdzie są kluczyki od samochodu?
- na komodzie przy wazonie. Tam również leży i twój portfel. – Odpowiedziałam szybko wyprzedzając jego następne pytanie.
Przybiegł szybko w końcu ruszyliśmy w drogę do Poznania, do mojej mamy. W końcu postanowiliśmy z Mateuszem i z nią, że zakopiemy ten kamień niezgody i damy sobie szanse na naprawę wszystkich naszych błędów. Mają dojechać do nas również państwo Ignaczakowie.

Podjeżdżając pod dom mamy i Marka, jej partnera poziom mojej ekscytacji sięgnął najwyższego poziomu. Aż mnie pośladki świerzbiły, żeby tylko jak najszybciej przywitać się z nią. Ona również nie mogła się nas doczekać bo widząc nasze auto od razu wybiegła na ganek i rzuciła się w nasze ramiona opuszczeniu samochodu. Jak się okazało miałam rację. Spóźniliśmy się bo wszyscy już byli i czekali tylko na nas. Wszyscy razem oczekiwaliśmy pierwszej gwiazdki, a gdy już ją ujrzeliśmy podzieliliśmy się opłatkiem i zasiedliśmy do stołu. Po posiłku nadszedł czas prezentów. To czego nie mogłam się doczekać najbardziej. Szybko podbiegłam do Michała z prezentem i kazałam jak najszybciej otworzyć. On o dziwo powiedział to samo. Wszyscy stwierdziliśmy, że zrobimy to razem. Reszta odliczała od 1 do 3 i po 3 mieliśmy otworzyć prezenty. Nasze miny wyglądały idealnie. W prezencie od Michała znajdował się pierścionek zaręczynowy i karteczka z datą ustalonego ślubu na 11 czerwca 2016 roku. Zaś w prezencie ode mnie na Michała czekał test ciążowy. Rzuciliśmy się sobie oboje w ramiona. Pozwoliłam Michałowi umieścić pierścionek na palcu i wszyscy rzucili się na nas składając gratulacje. Te święta zapowiadały się ciekawe, oraz dalsza przyszłość po nich. 


Wiem, nie wyszło mi to. Ale obiecuję, że w następnym wam to wszystko wynagrodzę :*

1 komentarz:

  1. Ooooo 11 czerwca 2016. Super data. Dzień, w którym stanę się pełnoletnia ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń